poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział XIV

   Po wykluczeniu Batisty z gry nie działo się już nic ważnego. Miałem wolne. Nie potrafiłem sam wysiedzieć w domu, więc większość czasu spędzałem u Rapida i Tamary. Dziesiąty dzień bez Izy, nie wiedziałem co miałem ze sobą zrobić, cholernie tęskniłem. Do jej powrotu były jeszcze cztery dni. Nie wytrzymałem, wsiadłem do taksówki i pojechałem na lotnisko. Kupiłem bilety i poleciałem do Wrocławia. Lot minął spokojnie. Taksówką pojechałem do mieszkania Izy rodziców. Niedaleko od ich mieszkania otworzono kwiaciarnie, miałem szczęście, bo za 30 min mieli zamykać. Kupiłem bukiet róż i ruszyłem w stronę mieszkania. Zadzwoniłem do drzwi. Drzwi otworzył teść i przywitał mnie z uśmiechem i mocnym uściskiem. Pewnie Iza nic nie mówiła na mój temat, bo jej mama też rzuciła się na mnie z uściskami na szyję.
-Iza! Córeczko! Chodź zejdź do nas i zobacz kto przyjechał! – Krzyczał ojciec Izy.
-Jak lot Radku Ci minął? – Spytała teściowa.
-Spokojnie, bez problemów mamo.
-Radek?! – Rzuciła mi się na szyje i nie chciała puścić.
-Iza, Iza, bo mnie połamiesz! Patrz, mam coś dla ciebie. – Cudownie się uśmiechnęła i pocałowała w policzek. Wstawiła kwiaty do wody.
-Choć ze mną na górę. – Zamknęliśmy się w pokoju gościnnym. – Co się stało, że przyleciałeś?
-Cholernie tęsknie i nie dobrze mi się żyje z myślą, że między nami nie jest w porządku. Chciałem cie przeprosić za to co się ze mną działo, że tak się zamknąłem w sobie i wolałem prowadzić monolog do butelki niż prowadzić dialog z tobą. Wstyd mi.
-Oj! Nie rozklejaj mi się tutaj, bo zaraz ja się rozkleję. Wszystko w porządku kochanie, tylko jak coś się stanie, to nie uciekaj od rozmów ze mną. Jasne?
-Jak blask twojego uśmiechu.
     Spędziliśmy te cztery dni razem u rodziców Izy, dobrze było spacerować po starych ulicach i wspominać sobie, to jak mijała młodość. Odwiedziliśmy też ciocie i babcie, przesiedzieliśmy cały dzień razem i opowiadaliśmy co tam się u nas dzieje. W końcu wróciliśmy do Stanów. Byliśmy szczęśliwi jak nigdy, wciąż się gdzieś razem pokazywaliśmy. Rapid, Tamara, Iza i ja gdzieś na imprezach. Żyliśmy pełnią życia. Było pięknie. Minęło kilka tygodni. Którejś soboty siedziałem z Izą w domu. Jak zawsze. Leniuchowaliśmy cały dzień, piliśmy piwo i oglądaliśmy telewizje.
-Radek!
-Co jest kochanie?
-Jestem w ciąży!
-Że co?! Na pewno?
-Tak! To trzeci test ciążowy! – Zamurowało mnie, wybuchła we mnie radość. Będę ojcem!
-Będę ojcem! Będziemy mieli dziecko! To piękne!
-Tak! To piękne! – Wiedziałem, że jestem gotów na to by być ojcem. Iza już jakiś czas na to była gotowa. Jezu! Jestem taki szczęśliwy! Dam temu dziecku wszystko, co tylko będę mógł mu zapewnić! Mam doskonałą kobietę, dobrą pracę, pieniądze. Idealnie.
-Nie mogę w to uwierzyć!
-Ja też nie! To najlepsze co nas mogło spotkać w życiu!
-Kiedy o tym powiemy światu?
-Nie chce o tym mówić od razu. Za jakiś czas na pewno się pochwalimy, a w tym czasie musisz milczeć!
-Dobrze skarbie, będę milczał jak grób. – Tymczasem zadzwonił telefon. Dzwonił sam Morello.
-Kruk. Jesteś potrzebny. Dzwoń po Rapida i natychmiast musicie się pojawić u mnie!.
-Dobrze szefie. – Zadzwoniłem do Andrzeja tak szybko jak tylko się dało. On też rzucił na moment Tamarę i Sarę i od razu ruszył do rezydencji.
-Skarbie, musisz jechać?
-Przepraszam Kochanie, to coś ważnego.
-No dobrze, ale wróć cały, dobrze?
-Pewnie, że wrócę. – Pocałowałem ją, założyłem kurtkę i wybiegłem z domu. Wsiadłem do samochodu i szybkim tempem pojechałem do Morello. Wbiegłem do gabinetu szefa. Był tam już Rapid, Wujek i jego żołnierze.
-Radek! Jesteś wreszcie! A teraz słuchajcie panowie. Jadę spotkać się z reżyserem z Hollywood’u. Moja chrześnica chce zostać aktorką, jadę załatwić jej ważną rolę, która rozwinie jej karierę aktorską. Wszyscy jesteście mi potrzebni jako ochrona. Jest o tym głośno, będzie telewizja. Ktoś może mieć ochotę pozbyć się mnie z gry, nie możemy wpaść, policja wie kim jestem, ale nie może mi nic zrobić. Teraz uwagę zwrócą na was. Rapid. Kruk. Pilnujcie się. Jasne?
-Tak szefie – odpowiedzieliśmy duetem, jak zwykle.
-A teraz wszyscy idźcie do samochodów. Kruk. Jedziesz ze mną. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
-Dobrze szefie. – O co mu może chodzić? Nie wiem. Posłuchałem się i wsiadłem z nim do limuzyny.
-Radek. Twój wujek sporo mi o tobie opowiadał. W końcu jest szefem mojej ochrony, nikomu tak nie ufam jak jemu. No… Chyba, że mojej żonie. Hehehehehe! Rozumiesz o co chodzi.
-Tak.
-A teraz do rzeczy. – nagle spoważniał. Przeraziłem się. – Wiesz pewnie, że wiąże z tobą duże nadzieje, w końcu twój Wujek musiał coś wspomnieć. On nigdy nie wytrzymuje z takimi wieściami dla ciebie.
-Zamieniam się w słuch szefie.
-Chce żebyś był następcą mojego tronu, gdy coś się stanie. Najpierw chce znać twoją odpowiedź, zanim oznajmię to wszystkim moim ludziom. Twój Wujek jest dla mnie jak syn. Wiem, że płynie w tobie ta sama krew. Dlatego…
-Ale szefie! JA… Ja! Ja nie wiem czy się do tego nadam, nie mam takiej głowy!
-Nie przerywaj mi! I nie histeryzuj. Ty masz do tego wszystkiego smykałkę.  Już od dziecka w tym siedzisz. Wiesz co i jak. Gdyby nie twoje podejście, większość mojego zysku poszła by z dymem. Szanuje cię. Zapewniłem Tobie i Izie wszystko czego mogliście zapragnąć. Teraz ja chcę abyś i ty wyświadczył mi przysługę zastępując mnie na tronie, gdy nadejdzie mój koniec. Spokojnie. Nie zamierzam z niego schodzić przez najbliższą dekadę. Mam perfekcyjna ochronę, więc do piachu też mnie nie wyślą.
-Rozumiem. Wuju, ja wciąż nie jestem pewien.
-Zastanów się nad tym. A teraz się przygotuj. Dojeżdżamy. Pełno tam tłumu, reporterów. Zamknięcie mnie przed nimi wszystkimi, żeby mnie nie dosięgła żadna kulka.
-Tak jest. – Samochód się zatrzymał. Najpierw wychodzę ja. Czekam aż wysiądzie reszta. Podchodzą, ustawiamy formację. Pukam do drzwi, wujek wciąga szefa do środka. Idziemy, krzyki, wrzaski, ciągłe pytania dziennikarzy. Wszystko poszło bez przeszkód. Weszliśmy do willi reżysera. Wujek i dwóch jego ludzi przeszli z Morello i Jablonsky do gabinetu omówić interesy. Reszta mogła się skupić na imprezie jaką urządził reżyser. Usiadłem przy barze, w oddali widziałem kamerę i reporterkę, pewnie ma specjalną przepustkę, która pozwala jej tu być. Usiadła obok mnie i zamówiła wodę mineralną u barmana. Spojrzałem na nią i zauważyłem dawną znajomą z gimnazjum, nie mogłem uwierzyć, że jest tutaj.
-Natalia?!
-Radek!
-O matko! Kupę lat!
-Fakt! Co ty robisz? Jak ci się wiedzie?
-Jestem ochroniarzem Morello.
-No co ty mówisz!
-Na dodatek jestem żonaty! Mam cudowną kobietę.
-No nie wątpię! Jak ma na imię ta szczęściara?
-Dalej jestem z Izą.
-Pierdolisz!
-Serio!
-O matko! Niech się wam wiedzie dalej tak pięknie, jak się wiodło!
-Dziękuje, a jak z tobą? Co tam u ciebie? Co się dzieje, jak to się stało że tu jesteś?
-A byłam reporterką jakiś czas w Polsce, potem wysłali mnie tutaj. Jestem singielką i jakoś nie szukam partnera. Wszędzie jakieś skurwysyny, które mnie wykorzystują. Tylko ty jesteś taki inny, wyjątek. Haha!
-Oj przestań! Na pewno się znajdzie lepszy ode mnie! Zobaczysz.
-Może kiedyś. Masz tu mój numer telefonu, zadzwoń kiedyś!
-Zadzwonię.
-Kruk. Musimy iść – wtrącił się Rapid. Poszliśmy do gabinetu reżysera. Wznieśliśmy toast za udany interes i za przyszłość. Musiało pójść wszystko pięknie i bez sprzeczek. W końcu Jablonsky to prawdziwy skurwysyn, nie dopuszcza byle kogo na swój plan filmowy. Coś czuję, że to nie pierwsza sławna osoba którą poznam u boku Morello. Cieszyłem się. W końcu Iza w młodości marzyła o tym, żeby poznać kilka sławnych osób i mieć z nimi dobry kontakt.
     Wróciłem do domu przed pierwszą w nocy. Iza już spała. Rozebrałem się, wziąłem prysznic, wlazłem pod kołdrę, pocałowałem mój skarb na dobranoc i poszedłem spać. Na drugi dzień rano obudziły mnie wrzaski Izy..
-Jezu! Radek! Radek! Jesteś w telewizji!
-Co?
-Choć szybko, patrz! To Ty! – Przetarłem oczy, spojrzałem na telewizor i faktycznie, to było ujęcie jak prowadziliśmy szefa do samochodu. Ach! Jak to perfekcyjnie wygląda. Czułem podniecenie w duchu.
-To kiedy mnie poznasz z tymi wszystkimi gwiazdami?!
-Może najpierw poznam cie z tą reporterką, to moja dawna znajoma z gimnazjum.
-No coś ty, że się spotkaliście!
-No poważnie ci mówię.
-Nie mów, że to Natalia. Kiedyś miałam z nią rozmawiałam, mówiła, że to jej marzenie.
-Najwidoczniej się spełniło.
-No musiało! Jezu! Świetnie by było z nią się spotkać.
-Mam jej numer telefonu.
-O to świetnie! – Niektóre kobiety już by były zazdrosne. Lecz nie Iza. Znała mnie na wylot. Wie, że ona jest całym moim światem i za nic nie zrobię głupoty, przez którą mógłbym ją stracić na zawsze.
-No! Kiedyś ją zaprosimy do siebie.
-Będę miała sławnego męża! Przystojnego ojca!
-Ej! Skarbie! Jak ja mam być sławny, to ty też będziesz! W ogóle Morello zaproponował mi, żebym przejął jego stanowisko, gdy już zechce odejść.
-No co ty mówisz! To chyba świetnie, co?
-Niby tak, ale jakoś nie widzę się w tej roli.
-W roli ojca też się nie widziałeś, mówię ci. Przygotujesz się.
-Oby. –Oby miała rację. Oby miała rację…

2 komentarze:

  1. Propsy kolego ! Nieźle wciąga ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! To dla mnie motywacja :> Jeśli możesz, pokazuj światu moją twórczość, a Ciebie zachęcam również do przeczytania "Szczęśliwych pojebów" i czytania "Zwierciadła cudów" ; )

      Usuń