środa, 2 października 2013

Rozdział XV

   11 października 1995r. Sam środek tygodnia. Zaprosiliśmy Rapida z Sarą i Tamarą, Natalie i Pawła. W końcu dostał przepustkę na tydzień, by wrócić do domu. Strasznie się cieszyłem z tego powodu, bo wreszcie ma okazję poznać Rapida, Tamarę, małą Sarę, wciąż mu o nich pisałem w listach, aż w końcu mi odpisał, że sam chce ich poznać. Na dodatek Paweł przyjaźnił się z Natalią, ale po gimnazjum uciekł im kontakt, więc dzisiejszy wieczór będzie świetny.
     Paweł wrócił z samego rana. Nie poznałem go jak stanął w drzwiach. Strasznie napakowany, włosy ścięte na kadeta, przeraziłem się go. Na dodatek ma nową bliznę, która idzie od czoła po policzek. Mówił że to przez drut kolczasty pod którym się czołgał. Do dziś się z niego śmieją w wojsku. To nie wszystko co zmieniło się w jego wyglądzie. Na bicepsie miał wojskowy tatuaż, to emblemat jego drużyny. Potem powiedział, że zrobi na mnie wrażenie jak ściągnie koszulkę. Na prawej piersi miał kartę Jokera, a na plecach… Kruka, który w łapie trzymał rewolwer, z którego oddałem pierwszy strzał do człowieka. Świetny tatuaż, aż ciężko mi opisać szczegóły.
-Marnie chłopaku wyglądasz, muszę się wziąć za ciebie, pochodzimy trochę na siłownie, za miesiąc dostanę wolne na 6 miesięcy. Trzeba cie trochę przygotować.
-Mnie przygotować? Co ci się nie podoba w mojej rzeźbie? Przecież jest wysportowana.
-Haha! Wysportowana. Moja rzeźba jest wysportowana.
-Fakt.
-A tak z innej beczki, kiedy przyjdą goście?
-Umawialiśmy się na 17
-Dobra.
-A gdzie Iza?
-W pracy.
-Czyli jesteśmy sami?
-Ta.
-A co robi twój wujek?
-Pewnie siedzi przy Morello.
-Właśnie, zabierzesz mnie tam?
-Tak. Morello bardzo się zaciekawił, jak mu kiedyś powiedziałem, że poszedłeś do wojska tylko po to, by potem szkolić moich ludzi. Podziwiał pomysł.
-Serio?
-Tak. – Wyjechałem samochodem z garażu.
-Huhu! Jak chuj, że masz Porsche!
-A no mam! 911 carrera 4
-Ja pierdole! Jakie cudo!
-Wiem! Dobra, w drogę.
-Będzie po drodze autostrada?
-Pewnie.
-Pokaż mi na co stać ten samochód.
-Spoko mistrzu. – Ruszyliśmy do rezydencji. Wjechaliśmy na autostradę i od razu pokazałem Jokerowi osiągi samochodu. Nigdy nie widziałem, żeby tak się bał jazdy samochodem. Wielkie bydle, nie bojące się strzelanin, wybuchów, ale jak tylko dochodziłem do 210km/h to robił się zielony na twarzy. W takim tępię w rezydencji byłem w 10 minut. Paweł wciąż miał oczy jak 5zł. Podziwiał samochody, budynek, wnętrze domu. Obrazy, pomniki. Jeszcze nigdy tak długo nie szedłem do biura szefa. Zapukałem.
-Wejść!
-Witam szefie, przyprowadziłem mojego wielkoluda.
-No nareszcie! Pokaż no mi go! – Wlazł. Wujek go nie poznał.
-Paweł? To ty? Jezu, ale się zmieniłeś – powiedział wujek.
-Na gorsze, na lepsze?
-Wyglądasz świetnie!
-Dziękuje. - Morello nie mógł pozbierać szczęki z podłogi.
-Jezu! Jaki kawał mięcha! Hehehe! Wielki w górę i wszerz. Choć, pokażesz mi jak strzelasz.
-Ma pan strzelnicę w domu?
-Chłopie. Ty lepiej pytaj czego ja tutaj nie mam. – Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Poszliśmy. Morello dał do wyboru Pawłowi wszystkie bronie z magazynu. Zawsze trafiał w środek tarczy. Niezależnie od tego czy ruszała się z prędkością 20 km/h na boki. Nawet jak miał tylko 2 i pół sekundy na oddanie strzału. Trafiał. Podziwialiśmy go.
-Ja pierdole! Chyba sama Maryja Cie wystrzeliła z waginy skoro tak strzelasz. Do tej pory Rapid fascynował mnie swoim strzelaniem, ale ty bijesz go o głowę.
-Dziękuje.
-Jeśli tylko będziesz chciał, w czasie wolnym będziesz jeździł z Rapidem i z Krukiem na misję.
-Przyda nam się. Oj przyda. – powiedziałem.
-Nie ma lepszego strzelca od ciebie w tym wojsku, co?
-Chyba nie.
-Ile ty tam siedziałeś na strzelnicy byku? – Zapytał Morello.
-Dziennie. Jakieś 4-5 godzin.
-Haha! Pewnie oskubałeś tam nie jednego pułkownika!
-Nie rozumiem.
-Nie zakładałeś się z żadnym?
-Zakładałem się z sierżantami, pułkownicy tylko mnie chwalili.
-Pewnie ładny szacunek tam sobie wyrobiłeś. – Powiedział Wujek.
-Niby tak. Ponoć każda ekipa zazdrości, mojemu sierżantowi.
-Propo. Jak nazywa się twój sierżant? Tyle o nim mówiłeś, ale nigdy nie powiedziałeś jak się nazywa.
-Peter Kitten. Sierżant Kitten.
-Sierżant Kociak. Fajnie to brzmi, jak się przetłumaczy jego nazwisko na Polski.
-Fakt! Też się śmiałem, ale to naprawdę równy gość, jest uczuciowcem, to lekki minus w wojsku, ale przynajmniej cholernie martwi się o swoich ludzi. Coś czuję, że on jest taki sam jak Twój dziadek Radek.
-Nie wątpię. – Przesiedzieliśmy w rezydencji jeszcze trochę, naglę zrobiła się 15. Iza od godziny jest w domu. Wróciliśmy.
-Kochanie! Jesteśmy!
-My? Z Rapidem przyjechałeś?
-Nie!
-Kto to?
-Nie poznajesz mnie?
-O matko! Paweł!
-Tak wiem, wiem, zmieniłem się, ciągle dzisiaj to słyszę.
-Za chiny bym Cię nie poznała.
-Też się cieszę, że cię widzę.
-A! Radek! Dzwoniła Tamara. Pytała czy mogą przyjechać troszkę wcześniej. Pozwoliłam im.
-To dobrze. Kiedy mają być? – Zadzwonił dzwonek do drzwi.
-To pewnie oni! Otworzysz? – Poszedłem otworzyć drzwi. Otwieram, nagle ktoś się rzuca na mnie w kominiarce, przewraca na podłogę, przystawia pistolet do głowy.
-BANG! Nie żyjesz skurwysyni.
-Ja pierdole! Rapid, ale mnie wystraszyłeś!
-Hahaha! O to chodziło!
-Faktycznie, przekonująco to wyglądało – powiedział Paweł.
-To on? To Joker?
-We własnej osobie – powiedziałem.
-Nie mówiłeś, że to takie bydle.
-Sam nie wiedziałem, że wyrósł na takie bydle.
-Świetnie wyglądasz.
-Dzięki. – Weszła Tamara z Sarą.
-Paweł, ta mała księżniczka to Sara, a jej śliczna matka to Tamara.
-Faktycznie są tak ładne jak opisywałeś. Miło mi was poznać.
-Wzajemnie. – odpowiedziała Tamara.
-A co z Natalią? – Spytała Iza.
-Jaką Natalią? – Wtrącił Paweł.
-Twoja przyjaciółka z gimnazjum.
-Nie gadaj, że ona jest w LA!
-A no jest!
-Czemu nie powiedziałeś, że będzie!
-Bo to miała być niespodzianka. – Po 30 minutach pojawiła się i Natalia. Kto by pomyślał, że czas będzie nam tak biegł jak szalony. Zbliżała się północ. Mała Sara padała z nóg. Tamara z Izą poszły ją położyć, do łóżka Pawła. Tematy się nie kończyły, bywało zabawnie i poważnie, gdy Iza wróciła do naszego towarzystwa powiedziała:
-Słuchajcie wszyscy, musimy wam z Radkiem coś powiedzieć, Tamara! Chodź do nas. – Zrozumiałem, że chce powiedzieć o ciąży. Wstałem, objąłem ją.
-Co jest? – Ciekawił się Paweł.
-Iza jest w ciąży – powiedziałem.
-Nie pierdol! – Reakcja Pawła.
-O jej! Gratulacje! - Powiedziała Natalia.
-Rapid z Tamarą patrzą się na siebie i się śmieją.
-A wam co tak śmieszno? – Zapytałem.
-Widzisz Radek… Tamara też jest w ciąży.
-Ja pierdole! – Wykrzyczałem.
-To super! – Powiedziała Iza. – Tak wszyscy podziwialiśmy ciąże i rozmowy ciągnęły się prawie do rana. Nagle grupowo padło hasło „Spadamy”.
-Nie no co wy! Serio chcecie iść? Nie wolicie się przespać u nas?
-Dziękuje, ale nie. Natalia, podwieźć Cię?
-Nie, nie. Przyjechałam swoim samochodem.
-Miło było Cie poznać Paweł. Równy z Ciebie gość. – Stwierdził Rapid.
-I nawzajem.
-Do zobaczenia niebawem.
-Jedźcie ostrożnie

-Dobrze! – No i tak miło i spokojnie minął nam wszystkim dzień. Wszyscy byli pozytywnie nastawieni, wyszło kilka nowych wieści, a co najlepsze, to nie ostatni taki dzień.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz