środa, 25 czerwca 2014

Rozdział XL


Kurwa mać, ale dzika z niej zawodniczka, to nie było to samo co z Izą, wykończyła mnie, ja ją. Minęło trochę czasu odkąd spałem w tej sypialni, brakowało mi tego widoku, ściana z szyb, a za nią panorama Los Angeles, tęskniłem za tym, aż muszę zapalić na balkonie.
Nie wiem ile wlałem w siebie alkoholu, nie wiem jak skończył Szpak, nie wiem jak skończył Rapid, nie pamiętam jak ona miała na imię, kurwa, Lejla? Lajla? Lili? Lidia! Tak! Lidia, udało mi się zapamiętać, mam tylko nadzieję, że gdy dochodziłem, to nie krzyczałem Iza… Mam też nadzieję, że nie będzie mi pierdolić, że to przeznaczenie, nie strawiłbym tego. Która godzina? Gdzie zegarek? Leży na podłodze, musiał się zsunąć. Kurwa! Pękła szybka, wskazówki też nie działają… Gdzie telefon? Spodnie, gdzie spodnie? Noc jeszcze młoda, dopiero pierwsza w nocy.
-Co się tak kręcisz twardzielu? – odezwała się Lidia,
-Noc jeszcze młoda, schodzisz na dół? – Zapytałem z grzeczności.
-Nie masz dość? Łał! Zazwyczaj po takiej akcji, tacy jak ty śpią jak dzieci. – Mówiła z fascynacją.
-Nigdy jakoś nie byłem podobny do reszty.
-Sądząc po bliznach, pewnie tak. – Uśmiechnąłem się pod nosem, szkoda tylko, że w myślach kazałem jej spierdalać od moich blizn. – Kim jest Iza? – Zadała to pytanie, nawaliłem?
-A czemu pytasz?
-Bo masz wytatuowaną kobietę na tronie, z koroną i dwójką dzieci wewnątrz serca ze wstęgą „Iza – Love” z tyłu na lewym ramieniu. – Jak ona go zobaczyła?
-Ah, no tak. To moja żona… - Spojrzała krzywo i zrzedła jej mina.
-Masz żonę? Sądząc po tatuażu, dzieci też masz..
-Domyślna jesteś – odparłem.
-Drań z ciebie, wiesz? – Zaklepotała rzęsami.
-Jak widać, kręci cie to. – uśmiechnęła się dziko, wstała z łóżka nie okrywając ciała, dała buziaka i zaczęła ubierać pończochy, potem przeszła do mini, i czerwonej koszuli. Nie ubrała bielizny, chce mi narobić ochoty? Najprawdopodobniej.
-Idziesz się bawić? – Spojrzała zza ramienia. Boże! Jak ona seksownie wygląda! Potrafi wykorzystać swoje wdzięki.
Zszedłem na dół, Szpaczek bawił się na całego. To dość dziwne, bo na trzeźwo stroni od dziewczyn, a teraz pozwala sobie na to, by siedziała przy nim aż czwórka. Każda wpatrzona jak w obrazek, mam nadzieję, tylko że nie strzela auto promocji, może wyjdzie zapalić…
-No i wtedy właśnie napisałem „Jego Love Story” – no jak chuj, że wali auto promocję. Co za gość.
-Szpaku! Idziesz zapalić? – spojrzał na mnie zdziwiony.
-No co, ja nie pójdę? – Dowalił. Zacząłem się śmiać i wziąłem go za ramię. Delikatnie mówiąc, miał lekkie problemy z własnym stawianiem kroków.   
-Co jest chłopie? Jak impreza?
-Zajebiście! – powiedział z takim rozmachem ręki, że aż mu drink wyleciał, może to i dobrze? – Kuuuuuuuuurwa! Idź pan w chuj. Dobra, nieważne. Powiedz mi lepiej jak zamierzacie mnie z Rapidem wypromować.
-Już ty się o to mordo nie martw. Już ty się o to nie martw.
-Zależy mi na tym w chuj, to całe moje życie, wiesz?
-Widzę. – odpowiedziałem z uśmiechem.
-Ej, widziałeś Rapida?
-Tak, Tamara go gdzieś zabrała. – Spojrzeliśmy na siebie i oboje wiedzieliśmy co teraz robi Rapid. Zaczęliśmy się śmiać. Wtedy na taras weszła Lidia. Jezu! Ten tyłek! Na dodatek nie ma na sobie bielizny, momentalnie zgubiłem wątek i zdrowy rozsądek, nawet nie zauważyłem, że spaliłem już fajkę i palę filter. Opamiętałem się, zgasiłem fajkę, a Szpaczek zaczął mnie szturchać po ramieniu.
-Tak w ogóle to jak było?
-Było tak, że bardzo zgrzeszyliśmy, nawet w piekle nie uprawiają takiego seksu, jak my dzisiaj.
-Czyli będę musiał napisać książkę… - Powiedział z westchnieniem.
-Co? – Zapytałem.
-Nie no, nic.
-No co? – dociekałem.
-Bo jestem poetą, nie wiem jak będzie z książką.
-Spróbuj, może coś wymyślisz. Wierze w ciebie. W końcu jak już mam cie promować, to masz być najlepszy, we wszystkim!
-Dobra! – Odparł.
-Od tej pory, będziesz blisko mnie, opowiem ci trochę o moim życiu, co byś wiedział o czym pisać. Teraz wybacz, idę bajerować. – Postukałem go po ramieniu i poszedłem w stronę Lidii. Udaliśmy się w nieco cichsze osamotnione miejsce przed budynkiem, usiedliśmy na trawniku i obserwowaliśmy świecące się LA. Zapaliliśmy kilka jonitów, wypiliśmy kilka butelek piwa i z używki na używkę żar był coraz większy, nie wytrzymaliśmy napięcia, wlazła na mnie i odpłynęliśmy w krainy najlepszych doznań.
W głowie rozbrzmiewało echo słów Izy „Dałeś dupy Radek! Zyskałeś imperium, pieniądze, lecz pozwoliłeś sobie odebrać osobowość, rodzinę.” , głos dziewczynki „dlatego już nie masz rodziny. Jesteś sam jak palec! Sam!”, głos wujka „Jezu! Radek! Musisz się opanować i być mężczyzną. Teraz już nie będziesz miał ucieczki od tej drogi.” I głos Pawła „Zmieniłeś się…” „Spójrz na siebie, tym całym ćpaniem i piciem niszczysz sobie życie. Przede wszystkim niszczysz je Izie i dzieciakom.” Zerwałem się. Chciało mi się pić, głowa bolała mnie jak cholera, chcę się ruszyć, ale nie mogę, Lidia jest tak we mnie wtulona, że ograniczyła mi wszystkie ruchy.
-Nie ładnie tak zdradzać żonę, proszę pana. Nie ładnie się tak zabawiać, gdy dzieci płaczą z tęsknoty za ojcem. – Mówiła do mnie dziewczynka stojąca na wprost łóżka.

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział XXXIX

Siedział przy barze młody chłopak, coś ponad dwudziestu lat, biała długa koszula, czarne spodnie, nowe białe Nike, na głowie czarno-biały snap cap z emblematem Brooklyn Nets, na nosie miał lotnicze okulary przeciwsłoneczne, z takim wyglądem panienki go osaczały, mimo to jednak dopił drinka, odpalił fajkę i poszedł od nich szybkim krokiem. Gej? Czy może też nienawidzi ludzi jak ja.
-Widziałeś to? – zadałem pytanie w kierunku Rapida.
-Ale co?
-No to jak sobie poszedł w chuj od dziewczyn. Kurwa i to nawet nie byle jakich. – Wyjaśniałem.
-Aaa… O to ci chodzi. Nie, spokojnie, to nie gej. – odetchnąłem z ulgą. – On taki jest, kiedyś mi powiedział dlaczego, tylko muszę sobie przypomnieć. – Po dłuższej chwili sobie przypomniał – już wiem!
-No więc?
-Zacytuje ci „Żadna ilość cipek z górnej pułki nie zastąpi ci prawdziwej miłości do prawdziwej kobiety.”
-Głębokie, aczkolwiek gdzieś to już słyszałem.
-Nieważne, chodź, przedstawię cie.
Siedzieliśmy przy stoliku już dobre kilka godzin, rozmawialiśmy na setki tematów i co ważniejsze Szpaczek ma coś takiego w sobie co przyciąga ludzi. Nie wiem jak to robi, ale ma chłopak gadane, wie jak się dopasować, to dobre, ale zdradliwe, bo nie wiem czy mogę mu zaufać… Patrzyłem mu w oczy i próbowałem coś z nich wyczytać, ale oprócz ciemnego brązu nie było w nich nic, zupełnie pozbawiony smutków, marzeń, nadziei. Nie pasowało mi to, że tak działa na ludzi.
-Spójrz w jego oczy, no spójrz! Twoje oczy też tak wyglądają pieprzony kryminalisto, jesteście tak kurewsko podobni! Patrz kurwa jacy jesteście udani! Oboje umiecie tylko ranić serca, ale nic poza tym. – wrzeszczała moja wyobraźnia, która stała obok, mój wzrok uciekał na nią.
-Przepraszam, halo? Panie Radku.. – zmarszczyłem brwi, przetarłem oczy, patrzę jak Rapid ze Szpakiem się śmieją, a nad moją głową powinien teraz wisieć zajebiście oświetlony znak zapytania, bo za psi chuj nie wiem o co chodzi.
-Tak? Słucham, co jest? – Rapid ze Szpakiem wpadli w jeszcze głośniejszy śmiech.
-Chce pan złożyć zamówienie?
-Tak, tak, yyy…  - Po chwili zastanowienie powiedziałem – poproszę danie spod piętnastki.
-Się robi, dziękuje. – I poszła.
-Ej… Radek, coś ty się tak na nią patrzył? Zakochałeś się? – śmiał się dalej Rapid. – Patrzyłeś się na nią jak w obrazek. – już nie mógł złapać tchu. Śmiejcie się kurwa, śmiejcie. Co wy możecie wiedzieć o schizofrenii. – Zobaczysz Szpaku, że Radek się z nią prześpi. Spojrzałem na niego, wstałem i rzuciłem im że idę do kibla. Obmyłem twarz wodą, spojrzałem w lustro…
-Teraz sobie porównaj oczy, twoje i jego. – Mówiła do mnie mała dziewczynka. Krzyknąłem „spierdalaj” bardzo głośno.
-Dobra, dobra, już sobie idę. – Obejrzałem się za siebie, a to był wcięty Roman Polański. Powiedziałem sobie sam pod nosem „przepraszam”. Jeszcze raz przemyłem twarz wodą, wyszedłem z kibla, poszedłem na taras, by zapalić fajkę i zacząłem podziwiać panoramę Los Angeles. Na dodatek była tu ta barmanka, spojrzałem na nią i niewinnie się uśmiechnęła… Ale to było pociągające! Zarzuciła włosami na plecy. Wtedy się odezwałem.
-Nie zasługujesz na bycie barmanką, jesteś na to za ładna. – Uśmiechnęła się, wstała, podeszła bliżej, położyła dłoń na moim zaroście i odpowiedziała.
-Dzięki, ale życie z takimi twardzielami też mnie nie kręci. – obróciła się i poszła. Wpatrywałem się w jej tyłek. Najlepszy tyłek jaki kiedykolwiek widziałem. Po chwili odwróciła głowę, uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Leciała ze mną w chuja – suka. Pokażę jej co znaczy takie życie przy twardzielach. Zapaliłem kolejnego papierosa i zawołałem barmana z drinkami. Podnosząc rękę z fajką do ust, zauważyłem obrączkę. Symbol wierności… Zostawiłem fajkę w ustach, a pierścionek ściągnąłem. Poszedłem do Rapida, powiedziałem mu, że ona ma dzisiaj skończyć pracę wcześniej, pojechać do domu się przebrać w strój imprezowy i wrócić, niech jedzie z Ronem, a jak będzie się wykręcać, że nie ma w co się ubrać, to niech Ron ją zabierze do centrum handlowego. Pokiwał głową i zrobił o co go prosiłem. Zabrałem Szpaka na fajkę, rozmawialiśmy, piliśmy drinki, spojrzałem na moje białe BMW i na barmankę, uśmiechnąłem się  pod nosem i powiedziałem do Szpaka.
-Jak umrę, napiszesz o mnie książkę.
-Skąd ta pewność, że nie umrę pierwszy? – pytał.
-Bo dziś skorzystam z ostatniego grzechu przysługującego bandycie przed śmiercią.
-Jakiego?

-Zdrady.