niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział XXXIX

Siedział przy barze młody chłopak, coś ponad dwudziestu lat, biała długa koszula, czarne spodnie, nowe białe Nike, na głowie czarno-biały snap cap z emblematem Brooklyn Nets, na nosie miał lotnicze okulary przeciwsłoneczne, z takim wyglądem panienki go osaczały, mimo to jednak dopił drinka, odpalił fajkę i poszedł od nich szybkim krokiem. Gej? Czy może też nienawidzi ludzi jak ja.
-Widziałeś to? – zadałem pytanie w kierunku Rapida.
-Ale co?
-No to jak sobie poszedł w chuj od dziewczyn. Kurwa i to nawet nie byle jakich. – Wyjaśniałem.
-Aaa… O to ci chodzi. Nie, spokojnie, to nie gej. – odetchnąłem z ulgą. – On taki jest, kiedyś mi powiedział dlaczego, tylko muszę sobie przypomnieć. – Po dłuższej chwili sobie przypomniał – już wiem!
-No więc?
-Zacytuje ci „Żadna ilość cipek z górnej pułki nie zastąpi ci prawdziwej miłości do prawdziwej kobiety.”
-Głębokie, aczkolwiek gdzieś to już słyszałem.
-Nieważne, chodź, przedstawię cie.
Siedzieliśmy przy stoliku już dobre kilka godzin, rozmawialiśmy na setki tematów i co ważniejsze Szpaczek ma coś takiego w sobie co przyciąga ludzi. Nie wiem jak to robi, ale ma chłopak gadane, wie jak się dopasować, to dobre, ale zdradliwe, bo nie wiem czy mogę mu zaufać… Patrzyłem mu w oczy i próbowałem coś z nich wyczytać, ale oprócz ciemnego brązu nie było w nich nic, zupełnie pozbawiony smutków, marzeń, nadziei. Nie pasowało mi to, że tak działa na ludzi.
-Spójrz w jego oczy, no spójrz! Twoje oczy też tak wyglądają pieprzony kryminalisto, jesteście tak kurewsko podobni! Patrz kurwa jacy jesteście udani! Oboje umiecie tylko ranić serca, ale nic poza tym. – wrzeszczała moja wyobraźnia, która stała obok, mój wzrok uciekał na nią.
-Przepraszam, halo? Panie Radku.. – zmarszczyłem brwi, przetarłem oczy, patrzę jak Rapid ze Szpakiem się śmieją, a nad moją głową powinien teraz wisieć zajebiście oświetlony znak zapytania, bo za psi chuj nie wiem o co chodzi.
-Tak? Słucham, co jest? – Rapid ze Szpakiem wpadli w jeszcze głośniejszy śmiech.
-Chce pan złożyć zamówienie?
-Tak, tak, yyy…  - Po chwili zastanowienie powiedziałem – poproszę danie spod piętnastki.
-Się robi, dziękuje. – I poszła.
-Ej… Radek, coś ty się tak na nią patrzył? Zakochałeś się? – śmiał się dalej Rapid. – Patrzyłeś się na nią jak w obrazek. – już nie mógł złapać tchu. Śmiejcie się kurwa, śmiejcie. Co wy możecie wiedzieć o schizofrenii. – Zobaczysz Szpaku, że Radek się z nią prześpi. Spojrzałem na niego, wstałem i rzuciłem im że idę do kibla. Obmyłem twarz wodą, spojrzałem w lustro…
-Teraz sobie porównaj oczy, twoje i jego. – Mówiła do mnie mała dziewczynka. Krzyknąłem „spierdalaj” bardzo głośno.
-Dobra, dobra, już sobie idę. – Obejrzałem się za siebie, a to był wcięty Roman Polański. Powiedziałem sobie sam pod nosem „przepraszam”. Jeszcze raz przemyłem twarz wodą, wyszedłem z kibla, poszedłem na taras, by zapalić fajkę i zacząłem podziwiać panoramę Los Angeles. Na dodatek była tu ta barmanka, spojrzałem na nią i niewinnie się uśmiechnęła… Ale to było pociągające! Zarzuciła włosami na plecy. Wtedy się odezwałem.
-Nie zasługujesz na bycie barmanką, jesteś na to za ładna. – Uśmiechnęła się, wstała, podeszła bliżej, położyła dłoń na moim zaroście i odpowiedziała.
-Dzięki, ale życie z takimi twardzielami też mnie nie kręci. – obróciła się i poszła. Wpatrywałem się w jej tyłek. Najlepszy tyłek jaki kiedykolwiek widziałem. Po chwili odwróciła głowę, uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Leciała ze mną w chuja – suka. Pokażę jej co znaczy takie życie przy twardzielach. Zapaliłem kolejnego papierosa i zawołałem barmana z drinkami. Podnosząc rękę z fajką do ust, zauważyłem obrączkę. Symbol wierności… Zostawiłem fajkę w ustach, a pierścionek ściągnąłem. Poszedłem do Rapida, powiedziałem mu, że ona ma dzisiaj skończyć pracę wcześniej, pojechać do domu się przebrać w strój imprezowy i wrócić, niech jedzie z Ronem, a jak będzie się wykręcać, że nie ma w co się ubrać, to niech Ron ją zabierze do centrum handlowego. Pokiwał głową i zrobił o co go prosiłem. Zabrałem Szpaka na fajkę, rozmawialiśmy, piliśmy drinki, spojrzałem na moje białe BMW i na barmankę, uśmiechnąłem się  pod nosem i powiedziałem do Szpaka.
-Jak umrę, napiszesz o mnie książkę.
-Skąd ta pewność, że nie umrę pierwszy? – pytał.
-Bo dziś skorzystam z ostatniego grzechu przysługującego bandycie przed śmiercią.
-Jakiego?

-Zdrady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz