Siedział przy
barze młody chłopak, coś ponad dwudziestu lat, biała długa koszula, czarne
spodnie, nowe białe Nike, na głowie czarno-biały snap cap z emblematem Brooklyn
Nets, na nosie miał lotnicze okulary przeciwsłoneczne, z takim wyglądem
panienki go osaczały, mimo to jednak dopił drinka, odpalił fajkę i poszedł od
nich szybkim krokiem. Gej? Czy może też nienawidzi ludzi jak ja.
-Widziałeś to? –
zadałem pytanie w kierunku Rapida.
-Ale co?
-No to jak sobie
poszedł w chuj od dziewczyn. Kurwa i to nawet nie byle jakich. – Wyjaśniałem.
-Aaa… O to ci
chodzi. Nie, spokojnie, to nie gej. – odetchnąłem z ulgą. – On taki jest,
kiedyś mi powiedział dlaczego, tylko muszę sobie przypomnieć. – Po dłuższej
chwili sobie przypomniał – już wiem!
-No więc?
-Zacytuje ci „Żadna
ilość cipek z górnej pułki nie zastąpi ci prawdziwej miłości do prawdziwej
kobiety.”
-Głębokie,
aczkolwiek gdzieś to już słyszałem.
-Nieważne,
chodź, przedstawię cie.
Siedzieliśmy
przy stoliku już dobre kilka godzin, rozmawialiśmy na setki tematów i co
ważniejsze Szpaczek ma coś takiego w sobie co przyciąga ludzi. Nie wiem jak to
robi, ale ma chłopak gadane, wie jak się dopasować, to dobre, ale zdradliwe, bo
nie wiem czy mogę mu zaufać… Patrzyłem mu w oczy i próbowałem coś z nich wyczytać,
ale oprócz ciemnego brązu nie było w nich nic, zupełnie pozbawiony smutków,
marzeń, nadziei. Nie pasowało mi to, że tak działa na ludzi.
-Spójrz w jego
oczy, no spójrz! Twoje oczy też tak wyglądają pieprzony kryminalisto, jesteście
tak kurewsko podobni! Patrz kurwa jacy jesteście udani! Oboje umiecie tylko
ranić serca, ale nic poza tym. – wrzeszczała moja wyobraźnia, która stała obok,
mój wzrok uciekał na nią.
-Przepraszam,
halo? Panie Radku.. – zmarszczyłem brwi, przetarłem oczy, patrzę jak Rapid ze
Szpakiem się śmieją, a nad moją głową powinien teraz wisieć zajebiście
oświetlony znak zapytania, bo za psi chuj nie wiem o co chodzi.
-Tak? Słucham,
co jest? – Rapid ze Szpakiem wpadli w jeszcze głośniejszy śmiech.
-Chce pan złożyć
zamówienie?
-Tak, tak, yyy… - Po chwili zastanowienie powiedziałem –
poproszę danie spod piętnastki.
-Się robi,
dziękuje. – I poszła.
-Ej… Radek, coś
ty się tak na nią patrzył? Zakochałeś się? – śmiał się dalej Rapid. – Patrzyłeś
się na nią jak w obrazek. – już nie mógł złapać tchu. Śmiejcie się kurwa,
śmiejcie. Co wy możecie wiedzieć o schizofrenii. – Zobaczysz Szpaku, że Radek
się z nią prześpi. Spojrzałem na niego, wstałem i rzuciłem im że idę do kibla. Obmyłem
twarz wodą, spojrzałem w lustro…
-Teraz sobie
porównaj oczy, twoje i jego. – Mówiła do mnie mała dziewczynka. Krzyknąłem „spierdalaj”
bardzo głośno.
-Dobra, dobra,
już sobie idę. – Obejrzałem się za siebie, a to był wcięty Roman Polański.
Powiedziałem sobie sam pod nosem „przepraszam”. Jeszcze raz przemyłem twarz
wodą, wyszedłem z kibla, poszedłem na taras, by zapalić fajkę i zacząłem
podziwiać panoramę Los Angeles. Na dodatek była tu ta barmanka, spojrzałem na nią
i niewinnie się uśmiechnęła… Ale to było pociągające! Zarzuciła włosami na
plecy. Wtedy się odezwałem.
-Nie zasługujesz
na bycie barmanką, jesteś na to za ładna. – Uśmiechnęła się, wstała, podeszła
bliżej, położyła dłoń na moim zaroście i odpowiedziała.
-Dzięki, ale
życie z takimi twardzielami też mnie nie kręci. – obróciła się i poszła.
Wpatrywałem się w jej tyłek. Najlepszy tyłek jaki kiedykolwiek widziałem. Po
chwili odwróciła głowę, uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Leciała ze mną w
chuja – suka. Pokażę jej co znaczy takie życie przy twardzielach. Zapaliłem
kolejnego papierosa i zawołałem barmana z drinkami. Podnosząc rękę z fajką do
ust, zauważyłem obrączkę. Symbol wierności… Zostawiłem fajkę w ustach, a
pierścionek ściągnąłem. Poszedłem do Rapida, powiedziałem mu, że ona ma dzisiaj
skończyć pracę wcześniej, pojechać do domu się przebrać w strój imprezowy i
wrócić, niech jedzie z Ronem, a jak będzie się wykręcać, że nie ma w co się
ubrać, to niech Ron ją zabierze do centrum handlowego. Pokiwał głową i zrobił o
co go prosiłem. Zabrałem Szpaka na fajkę, rozmawialiśmy, piliśmy drinki,
spojrzałem na moje białe BMW i na barmankę, uśmiechnąłem się pod nosem i powiedziałem do Szpaka.
-Jak umrę,
napiszesz o mnie książkę.
-Skąd ta
pewność, że nie umrę pierwszy? – pytał.
-Bo dziś
skorzystam z ostatniego grzechu przysługującego bandycie przed śmiercią.
-Jakiego?
-Zdrady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz