piątek, 20 września 2013

Rozdział II

       Po całym wypadku, pod swoje skrzydła wzięła mnie ciocia. Wychowywała mnie na wsi z babcią. Od początku brakowało mi męskiej ręki, bo te dwie cudowne kobiety od zawsze mnie rozpieszczały. Dziadka nie było, ponieważ zginął na wojnie, ale jestem z niego dumny, bo nie zginął jak tchórz, tylko jak prawdziwy weteran, no bo jaki sierżant, by ciągnął dwóch swoich ludzi, którym oderwało nogi? Niestety, gdy tylko wbiegł z nimi do budynku, spadła bomba, blok się zawalił, więc cała trójka nie miała szans na przeżycie.
     Gdy miałem 6 lat zrozumiałem, że tylko ja tam jestem mężczyzną w domu, wciąż pamiętam tą rozmowę z babcią:
-Babciu! Jako, że jestem jedynym mężczyzną w tym domu, powinienem się wami zaopiekować, prawda? Tak jakby to zrobił tata, albo dziadek. – Powiedziałem to z ogromnym podekscytowaniem, babcia się roześmiała i dodała:
-Wnusiu! Ale ty masz dopiero sześć lat! – Zrobiło mi się smutno, gdy mnie wyśmiała,
-Sądzisz, że was nie obronię?- Taki byłem pewny siebie.
 -Oh! No coś ty! Pewnie, że wierzę, że nas obronisz, w końcu ty jesteś jedynym chłopcem w tym domu – pocieszała mnie
- Babciu! Nie chłopcem. Mężczyzną! – Po tych słowach znów się zaśmiała i mocno przytuliła, ponieważ wiedziała jak bardzo kocham ją i ciocię. Do dziś je kocham, tyle że babcia umarła rok temu, ale nigdy o niej nie zapomnę i o miłości jaką mnie darzyła. Pamiętam też tą huśtawkę uczuć, gdy miałem swój pierwszy dzień w szkole, raz czułem się szczęśliwy, a raz cholernie przestraszony i to do takiego stopnia, że chciało mi się płakać, ale postanowiłem być dzielny. Dziwnie się czułem przy tych wszystkich dzieciakach z miasta, ale to tylko były początki, bo po czasie dogadywałem się z nimi, bawiłem, ale wkurzało mnie jedno, każdy chłopak w tej klasie był zasraną beksą, żaden nie był twardy, same lalusie. Doprowadzało mnie to czasami do szału, bo gdy tylko któryś zrobił sobie małe kuku, krzyczał w niebogłosy i wylewał cholernie dużo łez. Mimo tego cieszyłem się, że w ogóle mam jakiś kolegów, koleżanki, na początku trochę się bałem, że dzieciaki z miasta mnie nie zaakceptują, ale jakoś potem się już nigdy nie bałem, że ludzie mogą mnie źle przyjąć. Pamiętam też swoją pierwszą bójkę, miałem wtedy dziewięć lat, chyba trzecia klasa podstawówki, to dość zabawna sprawa, bo poszło o oszukiwanie przy zabawie w chowanego. Podglądał, gdzie chowa się moja koleżanka, którą zdążyłem bardzo polubić. Nie spodobało mi się to i zacząłem krzyczeć pobite gary:
-Stary, już po tobie – powiedział Jacek, kolega z ławki,
-Dlaczego?
-Nie widzisz jaki jest wielki? Każdy się go boi. – Bał się, chociaż to ja miałem przesrane.
-Ja się go jakoś nie boje! Poza tym on nie jest wysoki, on jest tylko gruby – jak zwykle byłem pewny siebie.
-Ej! Masz jakiś problem cwaniaku?! – Pytał ze grozą gruby Arek.
-Tak! Oszukujesz!
-Słuchaj kmiocie – wziął mnie za szmaty i podniósł bez przeszkód – Ja mogę oszukiwać.
-Gnój z ciebie – naplułem mu na twarz, a ten mną rzucił. Myślałem, że się posram z bólu, tak bardzo bolała mnie kość ogonowa, ale nie dałem mu za wygraną, pełen adrenaliny się podniosłem i byłem gotowy go poskładać
-Ej! Grubasie! Tylko na tyle cię stać?! – Od razu ruszył na mnie z wrzaskiem bojowym
-Nikt nie będzie nazywał mnie grubasem! – Znowu mnie podniósł, tym razem strzeliłem mu z główki w nos, potem oddałem dwa sierpowe i zaczął płakać, uciekł do pani dyżurującej na boisku i miałem przesrane. Dostało mi się po łapach linijką, dostałem uwagę, na dodatek chcieli mnie przenieść do innej szkoły, ale że to był mój pierwszy wybryk i przeprosiłem grubasa i obiecałem, że to się nie powtórzy, pozostałem w szkole. Ciocia nie była zadowolona, gdy się dowiedziała, że się pobiłem. Babcia jednak cieszyła się, że nie pozwalam sobą pomiatać i trzymam się reguł. Na dodatek dostałem zajebiste podziękowania jak na tamten wiek. W końcu to był buziak w policzek od Agnieszki, ze słodkim wyrazem „dziękuje”.  Po tym zaczęły się moje pierwsze amory, motylki w brzuchu, ale gdy tylko skończyła się 4 klasa nigdy więcej jej nie zobaczyłem, wyprowadziła się do innego miasta. Było mi smutno z tego powodu, ale w końcu całe życie było przede mną, dlatego ciocia kazała mi trzymać głowę w górze. 
     Ukończenie pierwszej szkoły. To było coś. Odczuwałem wrażenie, że mama z tatą są ze mnie dumni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz