No i poszedłem z edukacją dalej,
podstawówka pięć-osiem, przez dwa lata nie było ze mną problemów w tej szkole. Byłem
prymusem w klasie i nie wyśmiewano mnie, bo w końcu cała klasa nie miała w
dupie edukacji. Nauczyciele byli bardzo zadowoleni z naszej klasy, a pozostałe
klasy próbowały nam dorównać. W pewnym momencie złapałem smykałkę do interesów,
zacząłem odrabiać zadania domowe za pieniądze. Nie brałem dużo, a przychodziło
dużo ludzi, może i nie miałem zbytnio dużo czasu wolnego dla siebie, ale nie
obchodziło mnie to.
W końcu to wszystko mi się znudziło, już
mi się nie chciało przykładać do nauki. Chodziłem po szkole i obserwowałem tam
ludzi, rozchmurzałem tych smutnych, wkurzałem tych spokojnych, dziwne, ale
tylko to mi się podobało na tych szarych korytarzach, w tych szarych klasach
przy tych szarych nauczycielach. W końcu postanowiłem poznać kogoś starszego,
od tamtej pory popadam tylko w same tarapaty, ale mam go za najlepszego
przyjaciela. Świetnie mi się z nim spędza czas. Mamy ze sobą kontakt do teraz.
Chociaż na początku myślałem, że nigdy nie przypadnę mu do gustu.
-Cholera! – Tłukł pięścią w ścianę.
-Ej! Chłopie! Co jest? Mogę ci
jakoś pomóc, zanim zrobisz dziurę w ścianie?
-Nie! Spieprzaj stąd młodziaku. –
Spojrzał na mnie ze zgrozą. Prawie mnie przekonał do ucieczki, ale wiedziałem, że
potrzebuje pomocy i będzie chciał ją dostać.
-Zadanie domowe?
-To ty robisz zadania za małą
opłatą?
-No tak!
-Cwaniak z ciebie. Ile chcesz?
-Spoko, mogę to zrobić za darmo,
tylko powiedz jak się nazywasz.
-Paweł. Mówią na mnie Joker, bo
znam parę sztuczek z kartami i wciąż się uczę od dziadka, by znać jeszcze
więcej! A Ty? Jak się nazywasz?
-Radek.
-Bez ksywki?
-A no bez.
-Nienawidzę matmy. Jak to zrobisz,
to nie wiem… Będę ci cholernie wdzięczny! – Zajęło mi to piętnaście minut. Nie potrafił
uwierzyć. Wytłumaczyłem mu to i owo, i dostał piątkę za zadanie domowe. Był
taki zadowolony, że mógłby dla mnie zrobić wszystko. Natomiast jego kumple z
klasy nie byli tacy zadowoleni, że odrobiłem jego zadanie domowe. Starszym
zawsze odmawiałem. Gdy tylko skończyłem szkołę, szedłem do szarlotki, w której
miała czekać na mnie ciocia, a kumple Pawła zaczekali na mnie i w końcu w
zaułku mnie dopadli. Zaczęli mną popychać, latałem od jednego do drugiego,
zauważyłem Pawła, miałem nadzieję, że mi pomoże, ale dołączył się do swoich
kumpli.
-Patrzcie kto przylazł! To co?
Pomagasz nam, czy sami mamy sobie z nim poradzić?
-Jeszcze pytacie? Ja bym kota
zostawił?! – Wiem, że było mu głupio. Widziałem to po nim, ale nie chciał wyjść
na ciotę. Cóż… Ja też nie, dlatego gdy mnie popchnięto po raz ostatni, wziąłem
zamach, z rozpędem uderzyłem prostym w twarz, chłopak aż poleciał na plecy i
nie wstawał do końca bójki, znów pełen adrenaliny, zobaczyłem że biegnie na
mnie kolejny kumpel Pawła. Sprzedałem mu solidnego kopa w jaja, aż podskoczył,
jęczał z bólu jakby był niedorozwinięty, w końcu rzuciło się na mnie dwóch,
przytrzymali mnie i Guciu przywódca całej akcji, zaczął bić mnie po brzuchu i
twarzy. Dziwił się, że jeszcze nie wydusiłem z siebie łez. Bił mnie, Paweł się
przyglądał, znienawidziłem ludzi w tamtym momencie, miałem do niego żal, w
końcu ze złości wykorzystałem dwóch chłopaków, podparłem się o ich ramiona i
kopnąłem Gucia w twarz, stracił przy tym dwa zęby. Reszta zaczęła uciekać, a
Paweł był pełen podziwu. Już zaciskałem pięść, żeby mu przywalić, kiedy się
odezwał:
-Nieźle jak na kota. Byłem pewien,
że nie dasz rady nawet jednemu. Całkiem nieźle jak na kujona, potrzebny nam
ktoś taki jak ty.
-Goń się! – Wiedział, że chce mieć
z nim dobry kontakt, nie odpuszczał. W końcu zapomnieliśmy o tej całej bójce,
przeprosiliśmy siebie i tak właśnie zaprzyjaźniłem się z Pawłem i zyskałem
nowych kumpli, Gucia, Rudego, Żółtego, Gumę i Piotrka. Piotrek mieszkał w tej
samej wsi co ja. Dziwnym trafem nigdy go nie widziałem. W końcu chłopaki
zaczęli się zjeżdżać do Piotrka i bawiliśmy się wspólnie. Nigdy się już nie
biliśmy. Wszystko robiliśmy wspólnie. Nawet jak zmienili szkoły, nie
zapomnieliśmy o sobie. Lecz mi w końcu przyszło opuścić Galowice i
przeprowadzić się do Wrocławia. Nie smuciłem się, bo zamieszkałem w tym samym
bloku co Paweł. Mogliśmy spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu.
Ciocia z babcią też lubiły Pawła. W końcu poza jego głupimi pomysłami,
był bardzo pomocnym chłopakiem. Paweł moją historię, a raczej historię o moich
rodzicach usłyszał dopiero jak wprowadziłem się do Wrocławia. Najwyraźniej go
zamurowało, nie potrafił wydusić z siebie słowa, dziwiło go to, że ja
wyszedłem bez najmniejszego zadrapania z tego wypadku. Gdy pokazałem mu gazetę
z tamtego dnia rozpłakał się. Nigdy nie myślałem, że piętnastolatek może wzruszyć
się czyjąś historią…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz