niedziela, 22 września 2013

Rozdział IX

   Zbliżał się dzień, w którym mieliśmy wylecieć z Polski. Wciąż nie pogodziłem się z tym, że zabiłem człowieka. Często zacząłem odwiedzać bar i ograniczyłem spotkania z Izą. Niszczyło mnie to. Na dodatek nie potrafiłem wyrzucić gazety: „Wojna dilerów pociągnęła ze sobą śmierć trzech osób.” Wujek nie był zadowolony. Wszystko się we mnie gotowało, wkurwiałem się o nic, dlatego czułem że nie mam już nic do stracenia pojechałem do Izy.
-Co się ostatnio z tobą dzieje człowieku? Martwię się, nie dzwonisz, nie odwiedzasz mnie, nie mogę cie złapać w domu… Co jest?
-Chodzi o pracę..
-Zwolnili cię? – Chciałbym mieć takie lekkie problemy.
-Nie. Okłamałem cię. Nie jestem żadnym szoferem.
-Co? To skąd masz pieniądze?
-Jestem doręczycielem.
-O mamo! Ważne że ci płacą, tak? Co z tego, że roznosisz paczki, listy.
-Nie. Nie listonoszem. Doręczycielem. Nielegalnych rzeczy. Narkotyki.
-Co?! – Wystraszyłem się jej spojrzenia. Jakby chciała mnie zabić. Ciekawe jak ja wyglądałem, gdy stałem przed tamtym facetem.
-Pozwól, że ci to lepiej wytłumaczę.
-No na nic innego nie liczę!
-Po pierwsze. Nie biorę. – odetchnęła z ulgą. – Po drugie. Nie mam kłopotów z prawem.
-Ale?
-Ale ta praca jest bardzo niebezpieczna.
-Masz na myśli tą gazetę? Sprzed dwóch tygodni? Wojna dilerów?
-Tak…
-Brałeś w tym udział?!
-Tak.
-O Boże! Nie mów, że ty… Nie! Nie wierzę! – Jej oczy zaczęły zalewać łzy. Powolnym ruchem wyciągnąłem rękę, by wytrzeć jej policzki.
-Nie dotykaj mnie! Wynoś się stąd!
-Iza..
-Wypierdalaj! – Szybkim krokiem szła w kierunku swojej klatki schodowej. Gdy wykrzyczałem jej imię jeszcze raz, pokazała mi środkowy palec. Nawet się nie odwróciła. Pojechałem pod blok. Zaparkowałem samochód na parkingu i zadzwoniłem z budki telefonicznej do Pawła.
-Cześć! To ja. Wyjdziesz ze mną wychylić co nie co?
-Tam gdzie zwykle?
-Ta..
-Będę za dwadzieścia minut. – Znowu się upodlę alkoholem. Wstyd. Muszę czymś zająć swoje myśli.
     Koło drugiej w nocy wróciłem do domu, średnio wstawiony, bywało ze mną gorzej. Wiedziałem co się dzieje wokół mnie. Obudziłem wujka. Dobre pięćdziesiąt minut rozmawialiśmy o tym. Mówił, że takie uciekanie od tego nie jest rozwiązaniem, trafiał mnie szlag. Czułem, że podjąłem szereg nie słusznych decyzji. Zmęczony tą całą sytuacją poszedłem spać. Nazajutrz koło dwunastej obudził mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłem drzwi i nie wierzyłem własnym oczom. Zrobiło mi się biało. Nie spodziewałbym się, że to Iza.
-Jesteś sam?
-Chyba tak – wpuściłem ją do mieszkania.
-Chciałam cie przeprosić za wczoraj, za to że byłam taka ostra. Jesteś w rozsypce, ale ja wolałam myśleć o tym kim to  ty nie jesteś.
-Nie dziwię ci się, że tak zareagowałaś skarbie. – Uśmiechnęła się niewinnie.
-Razem przez to przejdziemy, słyszysz? Nie ważne skąd masz pieniądze, nie ważne czy jesteś mordercą, czy nie. Kocham cie, bo wiem, że gdzieś tam wewnątrz ciebie jest ta osoba, która płonie emocjami. Czasami dobrze jest mieć taką stalową powłokę, która oddziela i chroni przed światem.
-Coś w tym jest… Nie jesteś zła?
-Pewnie że jestem zła! Bo muszę się pogodzić z tym, ze kocham bandytę – pocałowała mnie. Aż się pogubiłem i nie zrozumiałem o co tu już chodzi. Mimo to nie zamierzałem tego roztrząsać.
 -Dasz wiarę, że zostało już tylko kilka dni, gdy wylecimy do Ameryki? – Ze śmiechem odpowiedziała:
-No jakoś też nie mogę w to uwierzyć – nagle spoważniała - Ale Radek powiedz mi jedno. Naprawdę będziesz tam studiował, czy zajmował się tym czym tutaj.
-Miałem plan studiować, ale ostatnimi czasy odrzucam te myśli.
-Tak w ogóle, to chce Paweł zrobić?
-On? On chce iść tam do wojska.
-Do wojska? To jest jego amerykański sen?
-Chyba tak. 
      I co teraz? Kim zostanę? Serio poświęcę swoje życie dla tej roboty? A Paweł? Idzie do wojska, żeby potem szkolić moich ludzi. Gdzie to mnie zaprowadzi? Boję się, że Iza nie wytrzyma tego wszystkiego i ode mnie odejdzie. Nie chciałbym tego. Kocha zabójcę, to naprawdę brudna sprawa. Dziwi mnie to, że chce iść ze mną, kiedy ta droga prowadzi do prawdziwego chaosu i wiecznego strachu. Może i faktycznie jakoś damy radę. Pożyjemy zobaczymy. Póki co muszę wziąć się w garść po tym morderstwie. Muszę do tego przywyknąć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz