poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział XIII

   Nic się nie układa, jestem w cholernej rozsypce. Minął miesiąc od tego wydarzenia, a ja wciąż nie mogę się poskładać. Iza próbuje mnie wspierać, bo nie może patrzeć na to co się dzieje ze mną.  Życie jak z filmu, co? Czemu akurat dostałem taką rolę do odegrania. Cholera. Nie wiem. Tylko w pracy jest lepiej. Stałem się tam typem, któremu zabijanie stało się obojętne. To chore. Na dodatek awansowałem. Koniec z takimi małymi robótkami. Są ważniejsze sprawy, w których z Rapidem jesteśmy potrzebni. Dobrze, że go mam. Jakoś z tego wyjdę, pomoże mi. Na dodatek wujek mi mówi, że Morello wiąże ze mną niezłą przyszłość. Nie wiem co jest grane, ale cieszę się, że mu przypadłem do gustu.
   Za bardzo szaleję z alkoholem, muszę przystopować, zebrać się, zaopiekować się moją kobietą. Nie mogę przecież wyrzucić na śmieci skarbu,  który daje mi tyle siły do walki z tym wszystkim co jest złe. Wróciłem z pozytywnym nastawieniem do domu, chciałem porozmawiać z Izą. Nie ma jej w domu… Ma dzisiaj wolne, może gdzieś wyszła. Nie, kartka na stole, długopis i ogromny ból w sercu. Spodziewałem się co tam może pisać.
Kochanie, postanowiłam wykorzystać dwa tygodnie wolnego i chce wylecieć do Polski, do rodziców. Chce odpocząć na chwilę od tego życia. Nie mogę patrzeć na to co ze sobą robisz, starałam Ci się pomóc, ale wciąż odrzucałeś moje starania, dlatego dam Ci spokój na jakiś czas. Może przemyślisz parę spraw i na serio coś ze sobą zrobisz, albo wrócę tylko po resztę rzeczy. Kocham Cię, chce żeby było jak najlepiej, ale musimy być ze sobą zżyci wiesz? Musimy sobie mówić o wszystkim, musimy rozmawiać! Uświadom to sobie, że żyjemy razem i powinniśmy być dla siebie wsparciem, ale kiedy Ty milczysz i odrzucasz moją pomoc, to sam wiesz, że nasz koniec się zbliża.

                                                                                            Iza.”
Usiadłem na krześle, odpaliłem papierosa i zacząłem płakać jak dziecko. Powiedziałem sobie, że za 12 dni Polecę do Polski, do niej. Nie mogę jej stracić. Muszę się zmienić. Moje użalanie się nad sobą przerwał telefon, dzwonił wujek.
-Radek, przyjedź do rezydencji. Tylko włóż coś eleganckiego.
-W porządku, co jest grane?
-To nie na rozmowę przez telefon, przyjedź.
-Już się zbieram.
-Do zobaczenia. – Nie mam pojęcia o co może chodzić. Dlatego ubrałem garnitur i pojechałem do rezydencji.
-Nareszcie jesteś! Chodź, ważne posiedzenie zaraz się zacznie.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
-Zwołano spotkanie największych głów tego biznesu.
-Ja pierdole! Przecież tu może wybuchnąć rzeź!
-Nie, wyobraź sobie, że to działa jak jakaś gra. Ma swoje reguły. Na takie spotkanie wszyscy zawierają sojusz i przyjeżdżają ustalić nowe zasady. Rozumiesz?
-Mniej więcej.
-Teraz choć, jesteśmy najważniejszymi ochroniarzami Morello. – W Sali konferencyjnej oprócz szefa, siedziało jeszcze siedem innych ważnych głów. Nie wiedziałem, że aż taka rywalizacja panuje na terenie Los Angeles.
-Witam panów. Zapewne wiecie dlaczego się tutaj spotykamy. – Zaczął Morello.
-Chodzi o wydarzenie sprzed miesiąca? – Pytał pan Gravano. Stary człowiek, chodzi o lasce. Pewnie ma łeb na karku, razem z nim jest pięciu goryli. Człowiek chyba najbardziej znany i szanowany w LA.
-Dokładnie. Wiem kto za tym stoi, ale nie chce wypowiadać wojny, nie chcę siać terroru. – Zastanawiałem się o co chodzi. To jest nie podobne do Morello – Wiem, że to był zamach na mnie, ale odebrano życie dziecku. Ma pan wnuki panie Gravano?
-Troje. – Burknął.
-Niech sobie pan wyobrazi, że jedno z nich zostaje postrzelone pociskiem z karabinu i umiera.
-Nie wiem co bym zrobił.
-Ja muszę sobie z tym poradzić. – Nie wiedziałem, że to była wnuczka Morello.
-Wyrazy współczucia – wtrącił się pan Valenti. Ma ponad 50 lat, ale wygląda młodo. Słyszałem o nim od Morello, ale póki co jego działalność nie przynosi zagrożenia.
-Dziękuje.
-To skandal! – Wrzasnął pan Leone. – Kto atakuje ważną głowę w taki dzień! Wyobrażacie sobie co ta młoda para teraz przechodzi! Zniszczyliście im najpiękniejszy dzień w życiu! Moja córka niedługo wychodzi za mąż, widzę jak bardzo jest podekscytowana tym dniem. Z tamtą młodą damą pewnie było tak samo. A co się dzieje z nią teraz?! Możemy się tylko domyślać, jak bardzo to wydarzenie ją niszczy. – Zaczęły się sprzeczki i debatowanie, ale nikt nie powiedział, kto może za tym stać. Nie rozumiałem już tego wszystkiego. Myślałem tylko o Izie i żądałem wytłumaczenia od Morello, gdy skończy się posiedzenie.
-Po co było to posiedzenie? – Pytałem szefa.
-Chciałem się dowiedzieć na sto procent kto za tym stoi. Zniszczę skurwysyna.
-Przecież miało nie być wojny…
-Myślisz że odpuszczę życie mojej wnuczki? Nie ma mowy!
-To kto to mógł zrobić?
-Ten co się prawie w ogóle nie odezwał.
-Najmniej mówił grubas w białym garniturze.
-Bingo! Batista. Wiecznie gra mi na nosie i wyprowadza z równowagi.
-Co chce wuj zrobić?
-Razem z Rapidem zabijecie jego prawnika. Lepszego skurwysyna już nie znajdzie. Potem go wydam policji. Wiem, że w jednym lokalu przechowuje mnóstwo kokainy i pieniędzy. Zapewne tam coś jeszcze się znajdzie na niego i pójdzie do paki na długi czas, a wtedy jego ludzie będą chcieli go wykluczyć z interesu i zostawią w więzieniu na pastwę losu.
-To zadziała?
-Ha! Pewnie. Tylko musicie zająć się tym prawnikiem.
-Nie ma sprawy.
-Zawsze wraca późną nocą z sądu, jedzie drogą szybkiego ruchu, upozorujcie wypadek. Zróbcie co chcecie, ale to ma wyglądać na wypadek. – Zadzwoniłem do Rapida. Pojechaliśmy do mnie do domu i obmyślaliśmy plan jak się pozbyć tego prawnika.
-Masz jakiś plan? – Zapytałem.
-Ha! I to jeszcze jaki! Mam kumpla, który jest mi winien przysługę. Parking przed sądem jest obok drogi, przy której można się rozpędzić. Samochód prawnika stoi zawsze w tym samym miejscu. Nocą nie ma w pobliżu innych samochodów, dlatego jak będzie wsiadał do samochodu, kierowca ciężarówki przyśnie i wjedzie prosto w prawnika z ogromną prędkością.
-Kierowcą ciężarówki będzie twój kumpel. Będzie miał przesrane.
-Spokojnie, mam jeszcze drugi plan, który pomoże nam go wyciągnąć z więzienia, gdy już tam trafi.
-Świetnie. Jutro w nocy się nim zajmiemy. – Potem zaczęliśmy rozmawiać o moim związku z Izą. Poparł mój plan, żeby polecieć do Polski i pogadać z Izą.
     Nadszedł czas aby zrealizować plan. Świetnie się składało, bo dziś miał brązowy garnitur, łatwo go było rozpoznać. Kiedy miał wychodzić, miałem dać znać Rapidowi, a on swojemu kumplowi aby ruszył wprost na samochód prawnika. Siedziałem na ławce i obserwowałem drzwi frontowe sądu. Wychodzi. Wstałem, oparłem się o latarnie, ściągnąłem kapelusz, podrapałem się po głowie i poszedłem odpalając papierosa. Rapid kiwnął głową kierowcy. Odpalił silnik i z dość sporej odległości zbliżała się ciężarówka. Dojeżdża do parkingu. Idealnie. Prawnik stoi plecami do niej, nie widzi co się dzieje, podchodzi do drzwi, wyciąga kluczyki, wsadza je do drzwi i bum! Zostaje zgnieciony. Samochód zaczął dachować, maska ciężarówki była cała czerwona, jeden wielki rozbryzg krwi. Nie miał szans tego przeżyć. Wsiedliśmy z Rapidem do samochodu i odjechaliśmy. Podwiózł mnie do domu, zadzwoniłem do Morello, że Prawnik nie żyje, a ten tej samej nocy wydał Batiste policji. Więc wszystko poszło zgodnie z planem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz