19 maja 2005r. Czuje się okropnie,
zamknięty w klatce patrzę tylko w lustro i niedowierzam temu, że moje włosy
siwieją, a nawet nie mam 40 lat! To chyba najgorszy okres dla mojej psychiki.
Widziałem już 3 morderstwa popełnione łyżeczką, kilku pojebów próbowało się do
mnie dobrać, a gangi liczą na to, że mnie pozyskają, do chuja, komu mam ufać w
tym świecie? Jedyną pomocą jest Ron, czarnuch z mojej celi. Ręczyliśmy za
siebie w wielu sytuacjach, a jego gang nie weźmie mnie ze względu na to, że
jestem biały. Kurwa! Nie wiem, bym musiał chyba uratować dupę czarnuchowi
darzonego największym szacunkiem. Znowuż w drugim świecie, moje imperium
zostało rozwiązane, a majątek złożony w starej, zabunkrowanej kopalni, Paweł z
Rapidem planują jak mnie odbić z więzienia. Iza z dziećmi wciąż są w Polsce i
nie mają pojęcia o tym, że siedzę w więzieniu, ale pewnie niedługo przyleci.
Kurwa! Co za urwanie głowy. Na dodatek przybrałem muskulatury, tak to jest gdy
większość czasu przebywa się z kilkoma czarnuchami. Wielu z nich się za mną
wstawia, ale głównodowodzący mi nie ufa.
-Ej, Kruk.. – Woła mnie Ron.
-Co jest Ron?
-Jak trafiłeś tu za prowadzenie szajki
przestępczej i podejrzenia o morderstwa, to z pewnością dotyczyło to śniegu,
prawda?
-Trafiłeś w dziesiątkę.
-Próbowałeś tego gówna? Wielu moich
ludzi z ulicy straciło życie przez ten syf, luzik, nie mam do ciebie żalu, oni
mieli swoje rozumy, ale mam nadzieję, że Ty nie próbowałeś.
-Nie, ja nie próbowałem, ja tylko miałem
plan na biznes, który z resztą przejąłem po pewnym Włochu.
-Rozumiem, a tak w ogóle to skąd ty
jesteś?
-Z Polski.
-Skąd?
-Z Polski. – odpowiedziałem ponownie, a
jego boska mina doprowadzała mnie do śmiechu, bo za cholere nie wiedział, gdzie
to jest.
-Gdzie to do chuja jest?
-W Europie. Między Niemcami, a Rosją.
-Aaaa! Już wiem, już wiem! Kurwa! To wy
mieliście typa co w 95-97 podrabiał nasze pieniądze!
-Dokładnie, jego dolary były lepsze niż
oryginały.
-Kurwa. Polacy to mają najebane w tych głowach,
wiedzą jak zrobić biznes.
-Na dodatek powiem ci, że nikt nie
pobije polaka w chlaniu gorzały, no chyba, że Rusek, ale to w wyjątkowych
sytuacjach.
-Moczymordy – burknął i zaczął się śmiać
jak pojeb.
-Dobra, dobra, ta moczymorda nie raz ci
uratuje dupe, zobaczysz.
-Trzymam za słowo, ziomuś. – Nastała po
tym chwila ciszy, a mnie trapiło pytanie, kto jest głównodowodzącym tym gangiem
czarnuchów.
-Ron…
-No?
-Tearz ja cie chce o coś zapytać.
-No?
-Kto przewodzi twojej grupie?
-Nie wiesz? Kurwa, chłopie.
-No chłopie… Skąd mam wiedzieć? –
odpowiedziałem.
-On cie zna…
-Co?
-No, tak to jest jak trzymałeś z ludźmi,
z którymi on toczył wojnę. Gang Bloods.
-Stanley Williams! Głowa Cripsów.
-Strzał w dziesiątkę.
-Już wiem dlaczego mi nie ufa, ale mam
coś co mu się spodoba i powinien mi zaufać.
-Hę? Co masz?
-Kilku ludzi planuje jego śmierć.
-Kurwa? Kto tu chce rozpętać piekło? –
podniósł się z pryczy i patrzył na mnie.
-Druga grupa czarnuchów, którzy trzymają
z pedałami. Mają już w garści strażników, ale o to się nie martw, użyje swoich
wpływów, żeby strażnicy byli po naszej stronie, ale musisz postawić mnie przed
Stanleyem…
-Kurwa, no nie wiem czy się to uda.
-WYCHODZIĆ PSIE GÓWNA! PORA WAS
PRZEWIETRZYĆ! – krzyczał jeden ze strażników.
-Pozwól, że najpierw sam mu o tym
powiem.
-Nie ma problemu. – odpowiedziałem. Na
spacerniaku kręciłem się swoimi ścieżkami, usiadłem na ławce i przyglądałem się
bandzie czarnuchów i Ronowi, który zaczął z nimi rozmawiać, po chwili gdzieś
poszli, nie wracał przez 8 minut. W tym czasie przysiadło się do mnie kilku
czarnuchów, mruczyli coś pod nosem, grozili, ale gdy Ron się pojawił koło mnie,
nagle się zmyli.
-Choć, opowiesz mu to, co mnie. – Tak się
stało, rozmawialiśmy o tym do końca spacerniaka i objaśniliśmy sobie kilka
spraw. Zaczęliśmy sobie ufać, miałem wykupić strażników i dowiedzieć się czegoś
więcej, a na koniec wskazać ludzi, którzy chcieli jego śmierci.
Bułka z
masłem, niby… Musiałem się tylko znowu stresować żeby list doszedł na czas, bo
kurwa w tym więzieniu, grube kurwy jakoś niezbyt się przejmują listami.
Pozostało czekać i patrzeć jak siwieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz