17 lutego 2005r. Mieszkam z dala od miasta, sam otoczony ochroną, Iza z
dziećmi jest w Polsce, bo nie chcę by oni też musieli się ukrywać przed
policją. Moi współpracownicy zaczęli sypać, gdy tylko federalni złapali ich za
jaja. Co najlepsze zaczęli mnie wrabiać w rzeczy z którymi nie miałem
styczności, ale kurwa wciąż skądś mieli na to dowody. Brązowy dom w głębi lasu,
nieopodal małego jeziora, piękna okolica to wyznaczania celi, których trzeba
się pozbyć bym mógł żyć na wolności.
Nie jest łatwo… Patrzę na swoją zarośniętą mordę w lustrze i próbuje
znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego nie postanowiłem, że będę zarabiał
uczciwie. Zamknięty w budynku przelewałem przez siebie alkohol, robiłem to
każdego dnia. Pewnego wieczoru siedząc przy szklance Hennesy i patrząc na
zdjęcia osób, które miały zostać zlikwidowane tej nocy, wsłuchiwałem się w
utwór Tupaca „Me against the Word”. Usiadłem na kanapie i patrząc na zdjęcie
rodziny, zamknąłem oczy by zacząć rozmyślać nad wszystkim. Nagle obudził mnie
głośny hałas, po dokładniejszym wsłuchaniu się rozpoznałem, że to helikoptery
latają nad domkiem, za oknem było jasno mimo tego, że była to 2:15 w nocy. Nie
widziałem szans dla siebie, dlatego od razu położyłem się twarzą do ziemi, z
założonymi rękoma na głowie, czekając aż mnie skują i zabiorą do miejsca, z
którego nie można nie wrócić nie odmienionym. To ten czas w którym tracę
wszystko, bo to tylko kwestia czasu, gdy moi ludzie się odwrócą ode mnie, bo
każdy z nich będzie chciał dojść do władzy. Rapid i Paweł nie utrzymają
porządku, nie mają do tego głowy, a z wizytami, które najprawdopodobniej mają
być raz w miesiącu nie zajdziemy daleko. Moja taryfa ulgowa dobiegła końca.
Teraz wszystko w rękach Rapida i Pawła, bo z pewnością nie pozwolą siedzieć mi
w więzieniu. Pozostanie tylko garstka lojalnych…
3
dni później…
Siedzę w celi z ogromnym czarnuchem, który wywodzi się z getta, jego
czarne oczy wywołują przerażenie, gdy tylko się w nie spojrzy, tatuaże są
biografią jego życia, na lewym ramieniu ma wytatuowane oko oraz łzy z niego
wypływające. Łza oznacza morderstwo, a ja na jego ramieniu naliczyłem się
siedemnastu, chyba nie wyczuwa zagrożenia, gdy z nim przebywam w celi, ale też
nie jest skłonny mi zaufać, wciąż jesteśmy razem w celi, ale żadne z nas się do
siebie jeszcze nie odezwało. Jak to czarnuchy z getta mają wielkie ciała,
niezwykle twarde charaktery i tak kurewsko kruche serce jeśli chodzi o ich
bliskich, pewnie dla niego jestem tylko białą cipką, która od lat była posuwana
przez czarnuchów, a w pierdlu znalazłem się przez to, że zgwałciłem dziecko. Domysły…
Idzie zwariować, a jego głos i przezajebiście mądre teksty wzbudzają we mnie
ekscytacje, leci na Freestyle’u gdy tylko próbuje oderwać się od tego
otoczenia. 100 kg samych mięśni, nieco przypomina 50cent’a, ale stylem w
pisaniu przypomina Tupaca. Późnym wieczorem, gdy zaraz miały gasnąć światła
wstał przemyć głowę i zobaczył, że patrzę na fotografię rodziny, po czym
odezwał się do mnie.
-Patrzysz na zdjęcie rodziny i ronisz
łzy, chyba jednak nie jesteś pedofilem. Pedofile raczej się uśmiechają, gdy
patrzą na swoje dzieci.
-Trafnie, nie siedzę za pedofilie.
-Nie będę dociekliwy, zechcesz, to sam
powiesz. Lecz jeśli zdecydujesz się powiedzieć o sobie, będzie to gest mówiący
o tym, że postanowiłeś mi zaufać, a jeśli ty zaufasz mi, ja zaufam i tobie. –
zrobiłem tylko duże oczy, skurczybyk miał gadane. Życie musi być dla niego
walką, skoro ma aż tak dużą wiedzę. Jest inteligentny. Jestem pewien, że gdyby
tylko miał szanse wystartowałby na prawnika, albo na polityka i wcale by tu nie
trafił. – Nie patrz się tak na mnie – powiedział, a tym samym wyrwał mnie z
moich przemyśleń.
-Przepraszam, zamyśliłem się.
-Wiem co o mnie myślisz, dobrze myślisz
i lepiej nie zmieniaj zdania, bo będziesz moją osiemnastą łzą i uwierz… Nie
siedzę za nie. Teraz spróbuj zasnąć ziomuś, przed nami jeszcze wiele godzin,
dni pełnych jebanej bezczynności.
Nie mogłem zasnąć jeszcze przez wiele
godzin, bo jak nie myślałem o rodzinie, to myślałem o moim imperium, o moich
chłopakach, którzy zostali z tym wszystkim sami, a jak nie to mi siedziało w
głowie, to było to czarnuch, którego imienia nawet nie znałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz