1 czerwca 2005r.
-Stanley! – Zniknął gdzieś, gdy
wyjrzałem zza rogu, leżało na nim czterech strażników.
-Kurwa! Kruk… Nie dam rady! – Patrzył na
mnie z rozpaczą.
- Panowie! Stanley!
-Musimy go zostawić! Zostało nam 50
sekund do wyjścia! – Spojrzałem tylko na Stanley’a, nie pamiętam kiedy ostatni
raz czułem taką rozpacz, on tam musi zostać i wiem, że nie będę mógł po niego
wrócić.. Kurwa!
Biegliśmy korytarzami, ludzie Pawła znali plany budynku na pamięć, po 40
sekundach byliśmy na zewnątrz, a helikopter właśnie podchodził do lądowania. Mieliśmy
4 minuty żeby dolecieć na lotnisko, wsiąść do samolotu i odlecieć do Polski.
-Przebierzcie się, musicie wyglądać jak
ludzie. – W czasie wszystko było idealnie, lecz zaraz po tym, gdy weszliśmy do
samolotu, nadjeżdżał konwój policji.
-Startuj! Kurwa startuj! – Krzyczał Ron,
cały mokry ze stresu, nie chciał tam wracać, nikt nie chce wracać do tego
więzienia.
Po kilku godzinach lotu, podchodziliśmy do lądowania na lotnisku we
Wrocławiu. Dopadł mnie zachwyt, gdy zobaczyłem jak Wrocław się zmienił, w końcu
minęło kilka ładnych lat od mojej ostatniej wizyty. Od długiego czasu
odkładałem pieniądze na polskie konto w banku. Nazbierała się tam całkiem ładna
suma, postawię firmę za tę pieniądze, lecz jaką? Nie myślałem jeszcze nad tym.
W każdym razie muszę mieć jakąś przykrywkę na początek mojej działalności. Gdy
spojrzałem na jeden z tatuaży Rona, wpadłem na pomysł. Na szyi miał tatuaż asa
kier, pomyślałem więc o tym, bym razem z Rapidem i Pawłem wytatuowali sobie
pozostałe asy. Ugrupowanie Quadro, nie gang, ugrupowanie, nie lubię
stwierdzenia gangster, gang.
Po przejechaniu drogi z lotniska do domu moich teściów, nie mogłem przestać
podziwiać uroków tego miasta. Nagle wracało do mnie tyle wspomnień. Stanąłem
przed drzwiami… I ten niezręczny moment, zawahałem się, by nadusić dzwonek do
drzwi, uciekłem z więzienia… Iza nic o tym nie wie, prawdziwe gówno. Radek, w
coś ty wdepnął? Zadzwoniłem. Drzwi otworzył teść.
-Radek?! Jezu, co za niespodzianka!
Wchodź, wchodź. Kochanie! Zobacz kto przyjechał do nas! – wołał.. Tylko teraz
nie wiem czy do Izy, czy do teściowej. No nic. Tak czy siak przyszły obie, a na
widok Izy, najcudowniejszej kobiety na ziemi, nogi się pode mną ugięły w taki
sam sposób jak przy pierwszym pocałunku, coś niesamowitego.
-Radek! – Krzyknęła Iza i rzuciła mi się
na szyję, po chwili pocałowała.
-No już gołąbeczki, już, już. Iza! Daj
mi się przywitać z moim kochanym zięciem.
-Gdzie dzieciaki?
-Laila ogląda bajki na telewizorze.
Scooby-Doo, matko, jak ona uwielbia tą bajkę!
-Doprawdy? – Pojawił mi się wielki
uśmiech na twarzy, gdy ją zobaczyłem, a ona krzyczała tatuś i tak mocno objęła
moje nogi.
-Tak mocno tęskniłam!
-Jak tam moja księżniczka? Co oglądasz?
-Scoobiego.
-A gdzie twój braciszek? – wzdrygnęła ramionami,
a ja spojrzałem na Izę.
-Siedzi na górze, przed komputerem.
-Komputerem? – zdziwiłem się.
-Wiem, że Polska jest zacofana, ale nie
jesteśmy tak daleko za murzynami jak ci się wydaję – powiedział teść. – Kupiłem
jakiś czas temu dla własnego użytku. – Zatkało mnie.
-Dobra! To pójde do niego. – gdy wszedłem
do pokoju, miał słuchawki na uszach, gdy dotknąłem go za ramie, strasznie się
zerwał, przestraszyłem go, ale gdy mnie zobaczył, natychmiast rzucił mi się na
szyje.
-Co tam chłopie? Jak ci tu?
-Dobrze, tylko trochę nudno…
-Dlatego siedzisz przed komputerem? Nie
ma dzieci do zabawy w okolicy?
-Są, ale są dziwni. Jedna dziewczyna
jest w porządku, ale jak powiedziałem, że mieszkam w Ameryce, to tak jakoś
dziwnie się zachowuje, strasznie się do mnie klei.
-To chyba dobrze lowelasie.
-Dobrze? Tato!
-Ładna chociaż, podoba ci się?
-W sumie… - Przeniósł się do świata
wyobraźni, by sobie ją przypomnieć.
-No jest ładna, ale po co mam pozwalać
jej się zbliżyć jak niedługo pewnie wylecimy… - No i pękło mi serce, bo ja
wracam z piekła, a Jay ma tam swoich znajomych.
-Wiesz… Przez jakiś czas raczej tam nie
wrócimy, zastanawiałem się nad tym, żeby się tutaj przeprowadzić, ale na razie
się tylko zastanawiam, nie mów nic mamie, okej?
-Słowo twardziela.
-Zuch chłopak, przybij piątkę. – po chwili
spojrzałem na monitor. – A co tam oglądasz?
-Eminema.
-A czego słuchasz dokładnie?
-Like Toy Soldiers – na sam tytuł
reagowałem emocjonalnie. Widziałem teledysk na MTV. Przypominało mi to mnie i
Rapida, nie wiem co bym zrobił, gdyby zginął.. Nawet nie chce o tym myśleć. Po
rozmowie z synem, zszedłem na dół.
-Radek, chcesz coś zjeść, pomidorowa
dzisiaj.
-Mamy zupy miałbym odmówić? Nigdy w
życiu!
-I jak go tu nie kochać? Ależ trafiłaś
Izusiu.
-Wiem mamo, wiem. – Odpowiedziała Iza.
-Mi się wydaję, czy mój zięć przybrał
muskulatury?
-Nie wydaje ci się mamo. –
odpowiedziałem.
-Ale z ciebie ciacho się zrobiło, no,
no. A pamiętam jak kilka lat temu jeszcze byłeś takim chucherkiem. –
Powiedziała z uśmiechem.
Po dniu spędzonym z dzieciakami, ułożyłem je do snu, następnie sam
poszedłem się umyć, a myśli związane z więzieniem mnie zżerały. Wciąż
przypominałem sobie to spojrzenie Stanleya. Kurwa. Chyba kryminalne życie mnie
zjada, a zechcę to rzucić, gdy będzie za późno. Po wyjściu z łazienki,
pomaszerowałem do łóżka, pragnąłem tylko snu… I to w normalnym łóżku, prycza
dawała mi się we znaki.
-Tak bardzo tęskniłam - seksownie zgryzła wargi i czekała aż się
położę.
-Ja też – oj nawet nie wiesz jak bardzo
w pierdlu brakowało mi twojego widoku.
-Choć, zabawimy się skarbie. – Powolnym ruchem
zeszła ręką poniżej pasa i zaczęła się bawić moim towarzyszem, następnie weszła
pod kołdrę i zaczęła go pieścić językiem. Po grze wstępnej przeszliśmy do
namiętnego seksu, kurwa… Jak mi tego brakowało! Seks z Izą od zawsze był dla
mnie największym ukojeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz