5
lipca 2006r.
Lekko
po miesiącu zawarcia interesu z Boberem zrobiliśmy kilka transakcji z moimi
przyjaciółmi z Rosji. Jakimś magicznym cudem nagle Radosław Polański wzbogacił
się o dwa miliony złotych, część wpłaciłem na konto w Stanach na nazwisko
Rapida, część na konto w Szwajcarii i niedużą część włożyłem w nową
nieruchomość.
Dwa
dni później mieszkanie już było udekorowane przez najlepszego projektanta
wnętrz ze Stanów. Niccolo Bernage, służył jeszcze Morello, doskonały przyjaciel,
zawsze mogę na nim polegać i nigdy nie wymagał ode mnie nie wiadomo ilu
pieniędzy. Rozmówiłem się z Izą, czy by nie zrobić imprezy w sobotę, żeby
ściągnąć Rapida i Tamarę. Bez chwili namysłu uznała, że to świetny pomysł i że
oprócz znajomych powinienem jeszcze zaprosić rodzinę, dlatego też Ron podwiózł
mnie pod mieszkanie, gdzie ciocia mieszkała z mężem i z babcią, miałem okazję
po raz pierwszy zobaczyć jej męża.
Zadzwoniłem
do drzwi. Otworzyła babcia.
-Radek!
Radek! Mój wnusiu kochany! Córuś! Chodź no zobaczyć naszego biznesmena! –
Pokrzykiwała ze łzami w oczach. Nie widziała mnie już kilka miesięcy. Nie
miałem czasu ich odwiedzić. Po chwili przychodzi ciocia i wiesza mi się na
szyi.
-A
już myślałam, że zapomniałeś, gdzie mieszkamy. Tyle czasu, no wiesz ty co! –
Odsunęła się i spojrzała na mnie z oburzeniem. Po chwili podniosłem wzrok i
zobaczyłem wysokiego mężczyznę, dobrze zbudowanego. Krzywo go przejechałem
wzrokiem nieufności. Podszedł do mnie i z silnym uściskiem dłoni przedstawił mi
się.
-Bartosz.
Ty pewnie jesteś Radek. Miło cię poznać. – uśmiechnąłem się życzliwie i
spojrzałem w jego piwne oczy. Miał charakterystyczną fryzurę, boki głowy ścięte
na krótko, natomiast na górze miał bardzo długie włosy, przystojnie wyglądał.
-Cóż
ciociu. W końcu ci się udało – rzuciłem z uśmiechem.
-Widzisz!
Mój detektyw! – Coś we mnie pękło. Detektyw? Detektyw?! Że co do chuja?! Czy mam
się go obawiać? –Ściga handlujących narkotykami. – Nogi mi się ugięły. – Jest najlepszy,
dostał mnóstwo odznaczeń – chwali go ciocia, a ja staram się powstrzymać
dopływy negatywnych emocji, by nie było ich widać na mojej twarzy. Gotuje się
we mnie, ale nie daje po sobie tego poznać.
-Oj
już przestań mi tak schlebiać kochanie. – Skromniś. Po chwili wychodzi kolejna
osoba. Chłopak, w moim wieku. Cioci zniknął uśmiech z twarzy. Spojrzałem na nią
pytającym wzrokiem, a babcia od razu rozkazała nam wszystkim iść do salonu, a
nie jak bydło stać w przedpokoju.
-Radek,
Adam, Adam, Radek. – Uśmiechnąłem się życzliwie i uścisnąłem mu dłoń.
-Nareszcie
mogę cię poznać bracie. – Nie zbyt go zrozumiałem.
-Bracie?
-No…
Tak, mamy tego samego ojca. – Zrobiłem wielkie oczy, ciocia się czerwieni, a mi
świat wali się pod nogami.
-To
ja pójdę po jakieś wino. – rzuciła ciocia i po chwili przyniosła stare wino,
które kiedyś wręczyłem jej w prezencie.
-A
więc mam brata? – Mówię w kierunku Adama. – Jakim cudem? – Szukam wyjaśnień.
-Wiesz…
Twoi rodzice Radku mieli słabszy moment w związku, któregoś razu Twój tato miał
dość kłótni i humorów mamy, gdy była z tobą w ciąży. Twój tato się upił i
poznał kobietę. Zdradził twoją mamę i przez kilka miesięcy nie potrafił wyplątać
się z romansu. Potem urodziłeś się ty. Po roku twój ojciec przyznał się mamie,
że coś takiego miało miejsce i nie odzywała się do niego kilka lat, ale nie
potrafiła od niego odejść, a twój tato starał się o nią jak nigdy. – Wyjaśniała
mi babcia wszystko krok po kroku. – W końcu mu wybaczyła. – Spojrzałem na Adama
i był podobny do mężczyzny, którego znam tylko ze zdjęć, a za tym idzie też to,
że był podobny do mnie.
-Jest
moim partnerem – wcina Bartosz. Tego już za wiele!
-Przepraszam
was na chwilę – Skierowałem się do toalety. Mieli niepokój w oczach, gdy ich
opuszczałem. Obmyłem twarz, spojrzałem w lustro i patrzyłem tylko, czy przy
rozpiętym kołnierzyku nie widać mojego tatuażu. Napisałem też sms’a do Pawła.
Stary, mamy problem.
Wyjaśnię ci w firmie. Zacznij się martwić.
Po
chwili mi odpisał.
Nadawca: Paweł
13:57
Jeśli piszesz mi to sms’em,
to już się martwię w chuj. Czekam tu z niecierpliwością.
Wyszedłem
z łazienki i skierowałem się do salonu, wziąłem łyk wina.
-Radziu,
a co to za czarnuch czai się przy twoim samochodzie? – pyta mnie babcia, a ja
się uśmiecham szeroko.
-Babciu!
Nie czarnuch, tylko Ron! Mój przyjaciel ze Stanów, przyjechał ze mną do kraju,
jest moim szoferem. – Bartosz unosi brew i w myślach pewnie zaczyna drążyć po
co sprowadziłem tu tego całego czarnucha. – Były wojskowy i gangster –
zaspokajam niedobór wiedzy Bartosza. – Nie miał już przyszłości w Stanach,
dlatego jest tu ze mną, a ja potrzebuje dobrze przeszkolonego ochroniarza. –
Bartosz pokiwał głową, a z jego wyrazu twarzy momentalnie zniknęło
zainteresowanie Ronem.
-Poza
tym chciałbym was wszystkich z Izą zaprosić do mojego nowego mieszkania na
Piwnej. Przy Wyszyńskiego niedaleko Mostu Pokoju w centrum.
-Z
chęcią przyjdziemy, tylko kiedy? – pyta ciocia.
-W
sobotę – odpowiadam z nadzieją w oczach, że przyjdą.
-A
czarnuchy będą? – pyta babcia.
-Mamo!
– Gani ją ciocia.
-No
dobrze, już dobrze, nic nie mówiłam. – uśmiecha się do mnie serdecznie.
Dostałem
sms’a
Nadawca: Paweł
14:30
Weź już tu przyjedź, bo
odchodzę od zmysłów.
Odbiorca: Paweł
14:31
Zaraz przyjadę, jestem
u cioci. Właśnie wychodzę.
-Przepraszam,
ale praca wzywa. Muszę jechać do firmy. – mówię z udawanym żalem, bo zależy mi
żeby prysnąć, a Paweł wyczuł właściwy moment kiedy napisać. Pożegnałem się ze
wszystkimi i wsiadłem do samochodu.
-Dokąd?
– Pyta Ron.
-Do
firmy.
-Się
robi.
Opowiedziałem
mojemu wspólnikowi (as karo) w czym tkwi problem. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
-Weź
już zamknij usta, bo zaraz poślinisz to biurko – śmieje się do niego.
-Kurwa,
Radek! To poważna sprawa! Co ty chcesz z tym zrobić? –Pyta zaniepokojony.
-Jak
to co… Wciągnąć ich do interesu. – przyłożył dłoń do czoła i zaczął je masować
mówiąc.
-Jak
ty to sobie wyobrażasz?
-Jak
to jak? Spijemy ich. Najpierw wciągniemy w to mojego przyszywanego brata, bo z pewnością
chciałby zarabiać tyle co my. Wiem to. Patrzył na mnie z zazdrością, gdy
pokazałem się w tym stroju, a potem męża cioci. – Uśmiechałem się złowieszczo,
nalałem sobie szklankę whisky i powoli sączyłem.
-Chcesz?
– zaproponowałem Pawłowi.
-Daj,
za dużo wiadomości jak na jeden dzień.
-Wiem,
oj wiem. – nastała chwila milczenia, którą przerwałem. – Wpadniesz do mnie opić
tą moją przeprowadzkę do nowego mieszkania?
-Pewnie.
Tam chcesz spić młodego?
-Dokładnie.
Tylko obawiam się, że Bartosz się połapie. Ron, Rapid, Ty, ja, mamy wytatuowane
asy. On szybko łączy fakty i może nas podejrzewać o coś. Coś się wymyśli.
-Obyś
nas nie wjebał Radek, obyś nas nie wjebał.
-Jeszcze
będziesz mi lizał dupę, że mamy takie układy z policją.
-Zobaczymy.
– Burknął.
Iza
od rana walczy z garami w kuchni, by upichcić coś wybornego. Ja zaś poświęcam
uwagę dzieciakom i e-mailowi. Interesy… Jay i Laila grają ze mną w grę
planszową. Kto by pomyślał, że tak to zleci. Laila zaraz kończy 5 lat. Jay już
ma 10 lat. Mimo to nie mam większego źródła szczęścia niż moje dzieci, mam
tylko nadzieję, że zawsze będą bezpieczni.
-Radek!
– woła Iza.
-Co
jest? – patrzę na moją piękną kucharkę.
-Ron
też dzisiaj będzie? – Zmarszczyłem brwi.
-Chcę
żeby był, to nie problem?
-Nie,
po prostu pytam się, bo liczę gości.
Tymczasem
ja dostałem maila.
Od: Paweł
Temat:
Nasz wspólnik ma pytanie.
Godzina:
14:14
Ron mi napisał, że w
mieszkaniu stoi prezent zatytułowany do nas. Ma też pytanie odnośnie spotkania
w sprawie nowych transakcji.
Poza tym, jak tam
przygotowania na dzisiejszą kolację?
Nadawca: Radek
Odpowiedź na: Nasz
wspólnik ma pytanie.
Godzina:
14:17
Dobrze, zatem przekaż
Ronowi, żeby ten zostawił nasz prezent, oraz kartkę z godziną i miejscem
spotkania. Niech przyjedzie w poniedziałek do nas do firmy. O której, to nie ma
znaczenia.
Przygotowania idą
dobrze, Iza walczy w kuchni z garami, co gorsze nie chce mojej pomocy. Pewnie
nie chce żebym jej coś spieprzył, zawsze tak ma jak gotuję dla mojej babci. A
ja w między czasie odpisuje na maile i bawię się z dzieciakami, i od czasu do
czasu spoglądam na moją seksowną królewnę.
Mam nadzieję, że
będziesz punktualnie. Bo mamy kilka mord do spicia. ;)
Dochodzi
godzina 18:00. Do drzwi jest już pierwszy dzwonek. To Rapid z Tamarą i
dzieciakami. Przylecieli o 17:30. Oprowadzam ich po mieszkaniu. Co prawda jest
to mieszkanie w bloku, to mamy dwa najwyższe piętra dla siebie. Były dwa
mieszkania na sprzedaż, jedno i drugie, na dodatek ładnie usadowione nad sobą.
Dlatego nie mogłem się oprzeć aby kupić oba i zrobić z mieszkań w bloku duże
mieszkanie. Niccolo odwalił kawał dobrej roboty. Wszystko wygląda klasycznie,
bogato. Na parterze mamy ogromny salon połączony z kuchnią i jadalnią, a w tym
pomieszczeniu stoją bardzo drogie meble. Na piętrze są sypialnie dzieciaków,
mój gabinet, biblioteka Izy i łazienka, bardzo duża. Nie mogą wyjść z podziwu.
Jest jakieś 15 minut po 18, a do drzwi dzwoni dzwonek. Otwieram, to Ron z
Pawłem, gdy się przywitali ze wszystkimi, znów zadzwonił dzwonek do drzwi.
Teraz to ciocia z babcią Bartoszem i Adamem. Oprowadziłem wszystkich po
mieszkaniu i gratulowali mi wystroju.
Impreza
szła w najlepsze, gorzała się lała, jedzenie znikało ze stołu bardzo szybko,
Iza nie mogła wyjść z dumy.
-Radek,
wiesz co ci powiem? – Mówi sepleniąc do mnie Rapid. – Nie lepszej gorzały, od
polskiej gorzały. – Wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz babci, lecz gdy ciocia
jej przetłumaczyła od razu się rozchichotała.
-Wiem
Rapid, wiem. Wtem położył prawą dłoń na stole i podwinął rękawy. Nad kciukiem,
na nadgarstku miał wytatuowanego asa trefl. Ja siedziałem w białej koszulce,
więc było widać mojego asa wino na szyi, u Rona delikatnie wystawał tatuaż asa
kier. Tylko Paweł na razie miał schowanego swojego asa karo. Adam to zauważył.
Dlatego zabrałem go na pogawędkę na balkonie. Już jest spruty.
-Radek
– Wyseplenił. – Dlaczego wy wszyscy – dołącza do nas Paweł z Bartoszem. – macie
te, te, tatuaże asów? – Paweł patrzy z zakłopotaniem na Adama.
-To
na znak przyjaźni bracie. Po melanżu w Stanach je sobie zrobiliśmy. – Kolejna zagadka
została rozwiązana w oczach Bartosza, czy ten skurwiel na poważnie zamierza nas
przeczytać? Patrzę na niego dość nie ufnie, ale jest ciemno, nie widzi tego
spojrzenia.
-Te
blizny Pawle, to skąd? – Pyta Bartosz. Ten mu opowiada o tym jak służył w wojsku.
Do
Bartosza dzwoni telefon.
-Co?
Kurwa, kiedy? – nasłuchuje – No jak chuj, teraz nie mogę! Piłem… Ale.. Tak jest
szefie.
-Co
jest? – Pytam.
-Morderstwo
ważnej szychy gangu narkotykowego.
-Ahm
– I zaczął wibrować mój telefon w kieszeni. – To poproś Rona, jest trzeźwy,
zawiezie cie na miejsce.
-Dzięki
Radek - i wybiegł z nim z mieszkania. Teraz ja odebrałem telefon.
-Radek…
Bober nie żyje. – kurwa!