czwartek, 3 października 2013

Rozdział XVIII

     3 czerwca 1997r. W tym dniu grały uliczne diabły… Sobota. Siedziałem w domu, ale cisza jaka panowała tamtego dnia niszczyła każde serce, bo naprawdę zaczęła się wojna. Dwa dni wcześniej przejęliśmy dwa hotele, więc wychodziliśmy na prostą. Rapid ze swoją ekipą pilnował dystrybucji, dlatego pieniądze wpływały na konto, lecz nie aż tak dużo. Większość dochodów wciąż była w Las Vegas, na dodatek nie pod naszą kontrolą. Morello zrezygnował z większej części ochrony, by opłacić swoich najbardziej zaufanych pracowników, na dodatek rozprawy sądowe też były kosztowne. Wciąż go o coś oskarżano, wiadomo że to fałszywe oskarżenia, więc z czasem zyskamy sporo szmalu z odszkodowania. 
    Ranek spędziłem z Izą i Jaydenem, potem wspólnie zjedliśmy obiad i
do wieczora oglądaliśmy TV. Koło 21 zadzwonił wujek:
-Radek, musisz przyjechać do rezydencji, Morello jedzie na ważne spotkanie, a nie ma ludzi do ochrony.
-Ale wiesz, że jest Sobota.
-Tak wiem, powiedz im, że to wynagrodzę.
-Ehh.. Oby to zrozumieli, że tatuś musi prysnąć.
-Liczę na ciebie. – odłożyłem słuchawkę.
-Rozumiem, że musisz jechać. – powiedziała Iza zmartwionym głosem.
-Tak. Przepraszam. Dzisiaj, to ja go miałem położyć do spania.
-Nie no.. W porządku. Położę go, ale uważaj na siebie.
-Dobrze. – Pocałowałem moje skarby na dobranoc i ruszyłem do rezydencji. Wlazłem do biura, wreszcie byłem szybciej niż Rapid. Czułem dumę, że wreszcie przegoniłem tego skurwysyna. Aż miałem uśmiech na twarzy. Wpadł jakieś 10 min później.
-Dobra panowie. Jedziemy na Hollywood. Będziemy omawiać kolejny kontrakt na film, tym razem to ma być prawdziwy hit, więc sporo pieniędzy nam powinno wpaść, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.
-Rozumiem, że znów będzie mnóstwo kamer? – Zapytałem.
-Tak. Wiem, że w tym czasie to ryzykowne, ale powinniśmy mieć spokój.
-No dobrze. To się zbierajmy. – Powiedział wujek. Ruszyliśmy lekko przed 22. O 22:30 byliśmy na miejscu i z obstawą przeszliśmy do lokalu. Wszystko działo się tak samo jak kiedyś, nawet Natalia nadawała na żywo. Iza napisała. „Widzę Cię w TV słonko. Seksownie wyglądasz w tym garniturze. Czekam z niecierpliwością.” Ciekawe. Uśmiechnąłem się i schowałem telefon do kieszeni.
-Skup się. W każdej chwili, może coś się wydarzyć – powiedział wujek. Pokiwałem głową na tak, żeby dać mu do zrozumienia, że dotarło to do mnie. Zabawa trwa. Ludzie tańczą, piją. Zbliża się północ. Robi się pusto. Zbieramy się do wyjścia. Jesteśmy przy samochodzie.
-Panowie. Zapomniałem mojej aktówki.
-Panie Morello! Pana aktówka!
-Proszę wsiadać do samochodu!
-Przestańcie. To tylko pięć sekund i wsiadam. – To był tylko jeden moment. Wyciągnięcie ręki. Ludzie krzyczą, bo widzą gwiazdy. Dziennikarze pokazują zdarzenia w telewizji. Ja myślę o tym, żeby w końcu wsadzić Morello do samochodu i odjechać, by wrócić do Izy. Od kiedy te 5 sekund się tak dłuży? Nie wiem. Wydaję się, że już sporo czasu minęło, a tak mało się wydarzyło. Usłyszałem eksplozję. Straciłem obraz. Ocknąłem się z ogromnym piskiem w uszach, widzę straż, policję, karetki. Co się stało. Dlaczego tak wszystko mnie boli? Gdzie Morello? Dlaczego dziennikarze są cali? Gdzie Rapid? Wujek. Chce się ruszyć. Nie mogę. Leżę pod gruzem, eksplozja naruszyła konstrukcje budynku. Jeden wielki rozpierdol. Jakim cudem to przeżyłem? Nagle wrócił słuch…
-Ludzie! Pomóżcie mi tutaj! Ktoś leży pod gruzem! Ej! Pomóżcie mi do kurwy nędzy! Halo! – W pewnym momencie odczułem ulgę. Kładą mnie na nosze. Latam wzrokiem na lewo i prawo. Widzę Morello. On nie ma nogi! Przeraziłem się. Rapid podbiega do moich ratowników. Chwyta mnie za dłoń.
-Wyjdziesz z tego bracie! Słyszysz! Wyjdziesz z tego!
-Proszę nam zrobić miejsce! – Cieszyłem się, że jemu nic się nie stało. Tylko co stało się z wujkiem? Wciąż nie ogarniam sytuacji. Odczuwałem ogromny ból na całym ciele. Nie miałem już sił i zamknąłem oczy. Ocknąłem się już w szpitalu. Chciałem się ruszyć, ale za psi chuj nie dało rady. Wszystko tak kurewsko bolało. Wtedy usłyszałem ten boski głos
-Miałeś na siebie uważać!
-Gdzie wujek?
-Na oddziale. Operują.
-Wiesz, że ledwo sprowadzili cie od życia?!
-co?
-Umierałeś!
-Może i faktycznie, ale mówiłem, że was nie zostawię. Obiecałem. Tak w ogóle, to co się stało?
-Oglądałam telewizje. Nadawała Natalia. Było zbliżenie na Morello jak sięgał po aktówkę, był jedną nogą w samochodzie. Na siłę go wsadzaliście do samochodu i na całe szczęście nie wsadziliście.
-Dlaczego?
-Samochód eksplodował. A Morello cudem pozostał przy życiu. Prawdziwy szczęściarz z niego.
-Kurwa! Wiesz co to znaczy?
-Tak wiem. Przykuje cie do ściany w domu. Niech sobie sami prowadzą tą wojnę. 
     Wszystko się skomplikowało. Teraz wypadniemy z interesów na długi czas.Tylko Rapid ze swoją ekipą będzie mógł pilnować interesów. Dam mu na jakiś czas jeszcze swoich ludzi. Może da radę. Reszta musi się wykurować. A mam tu spędzić cały kurewski miesiąc. Ja pierdolę. Znów otarłem się o szatę śmierci. O szatę… O jej ostrze! Coś czuje, że miałem je na szyi, ale mój talizman szczęścia nie pozwolił mi umierać. Kto wie. Może to mój Jayden mnie obronił. Mój mały super-bohater obronił swojego staruszka. Gdy patrzyłem na zdjęcie syna, powiedziałem sobie w myślach. Niedługo wrócę do ciebie mój mały wojowniku…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz